Prosta, ale dynamiczna fabuła “Niedźwiedzia w wielkim mieście”, okazuje się być nośnikiem wielu tematów, z jakimi przychodzi się zmierzyć czytelnikowi. Tych oczywistych: niewola i swoboda zwierząt, obecność dzikich zwierząt w miastach, ale i tych nienazywanych wprost, a skrytych za postępowaniem bohaterów: adaptacja do zmieniającego się otoczenia, problem kamuflowania inności, maskowania siebie (wyglądu, charakteru, tożsamości). Nade wszystko jest to ciepła opowieść o prawdziwej przyjaźni i poszukiwaniu siebie i swojego miejsca w świecie wbrew powszechnym tendencjom czy dążeniom większości.
Wiosna. Z długiego zimowego snu niespiesznie wybudza się niedźwiedź. Czuje głód. Jednak zdecydowanie bardziej doskwiera mu niecodzienna o tej porze cisza i podejrzana nieobecność znajomych – bobra, lisa, borsuka i innych. Przeprowadzili się do miasta – oznajmia spieszący się również w tamtą stronę jastrząb. Niedźwiedź początkowo zdziwiony przeprowadzką kolegów, chwilę później zachęcony miejskimi ogrzewanymi jaskiniami i smacznym jedzeniem, a nade wszystko zuchwalstwem myśliwych panoszących się po lesie, również postanawia zmienić miejsce zamieszkania. Jego pomysł spotyka się z drwiną jastrzębia – W mieście trzeba umieć się zachować i dopasować. Jemu na przekór, ale i ulegając kuszącym zaletom miasta, na pewno w tęsknocie za przyjaciółmi, niedźwiedź wyrusza w stronę metropolii.
W mieście przypadkiem i prawie natychmiast udaje mu się wpasować w otoczenie – zakłada na siebie maskujący jego drapieżną fizjonomię kapelusz i czarne okulary. Mimochodem zdobywa również całą torbę pieniędzy, której wartości nie jest jednak świadomy. Wspomniane elementy garderoby wraz z pokaźną sumą gotówki porzuca na drodze uciekający i śmiertelnie przerażony dzikim zwierzęciem mężczyzna. Co ciekawe, to pierwszy i jedyny człowiek, który zauważył niedźwiedzia w mieście, wbrew poprzednim uszczypliwym uwagom jastrzębia!
Akcja opowiadania zwalnia na moment. Przedstawieni zostają kolejno – lis (któremu trafiła się wygodna nora z pełnym wyżywieniem pod kioskiem), bóbr (z kwaterą w parku niedaleko tartaku), borsuk (wcale niekryjący się przed ludźmi, bo zajmujący jamę pod uliczną wysepką) i kuna (wszechobecna, bo koczująca, a raczej inwigilująca okolicę).
Nic więc dziwnego, że ta ostatnia jako pierwsza ze zwierzęcej gromady spostrzega w mieście niedźwiedzia. Pod osłoną nocy organizuje naradę, podczas której próbuje, wraz z wtórującym jej lisem, przekonać resztę o potrzebie przepędzenia nowego mieszkańca z miasta. Jej zdaniem, obecność wielkiego, niezdarnego, ale i drapieżnego zwierza, ściągnie do miasta myśliwych, co z kolei położy kres ich beztroskiemu życiu.
Nie kto inny, ale właśnie przebiegła i wyrachowana kuna wpada na pomysł, by podstępem zwabić niedźwiedzia do …. zoo! Rozpoczyna się, już w tym miejscu, zabawna, a relacjonowana przez znaczną część opowieści, pogoń za – o dziwo – niezauważalnym dla ludzi, a nieuchwytnym dla zwierząt niedźwiedziem.
Mroczny klimat początkowej części opowiadania potęgowany ciemną kolorystyką tła ilustracji i wiele mówiących wyrazów twarzy poszczególnych zwierząt zmienia się, gdy rusza zwierzęca obława (polowanie!) na niedźwiedzia. Nastaje dzień, przeważają jasne kolory, czytelnik podąża za misiem nieświadomym czyhającego na niego zagrożenia. Wszystko w promieniach jasnego słońca. Przyciemnione, granatowe tło wraca pod koniec historii, kiedy to znowu nastaje noc będąca osnową kluczowych przygód zwierzęcych bohaterów. Na szczęście słońce zaświeci, dosłownie i w przenośni, nad głowami przyjaciół. Zabawa kolorem okazuje się przemyślanym zabiegiem podkreślającym ramę kompozycyjną opowieści.
Towarzyszący obrazkom tekst powoduje, że czytelnik patrzy na przedstawioną historię z przymrużeniem oka.
Prosta, ale dynamiczna fabuła, okazuje się być nośnikiem wielu tematów, z jakimi przychodzi się zmierzyć czytelnikowi.
Problematyka wolności zwierząt, ograniczania ich swobód poprzez polowania, ale i kwestia niewoli w zoo, jest istotna.
Na pierwszy plan wysuwa się jednak powszechna, coraz śmielsza, obecność dzikich zwierząt w miastach, przede wszystkim tych małych, dobrze się ukrywających i świetnie kamuflujących swoje bytowanie w mieście. Ich migracja bliżej ludzi nie jest niczym nowym. Niezgłębiony pozostaje jednak sposób ich życia, a dokładnie rzecz biorąc ukrywania się.
Stawiając “Niedźwiedzia w wielkim mieście” obok bajek Ezopa (w których bohaterami były zwykle zwierzęta posiadające cechy ludzkie, a ich przygody ilustrowały ogólne prawdy dotyczące ludzkich doświadczeń), jego tematyka rozszerza się. Do głosu dochodzi kwestia adaptacji do zmieniającego się otoczenia, problem kamuflowania inności, maskowania siebie (swojego wyglądu, ale i charakteru, a może dalej – swojej tożsamości?). Z drugiej strony pojawia się niebezpieczeństwo przeoczenia czegoś ważnego, głębszych wartości.
I pozostaje jeszcze jedno zagadnienie, nad którym proponuje pochylić się autorka. Niespodziewane zakończenie historii (którego nie zdradzę) pozwala docenić wartość szczerej przyjaźni, niezakłamanego i prawdziwego przyjaciela, własnego domu w znaczeniu swojego miejsca na świecie.
“Niedźwiedź w wielkim mieście” Katji Gehrmann w tłumaczeniu Anny Kierejewskiej do kupienia na stronie wydawnictwa Dwie Siostry.
Jeśli spodobała Ci się historia “Niedźwiedzia w wielkim mieście”, może zainteresują Cię pozostałe recenzje czytelniczych wyborów z Dwóch Sióstr, jakie do tej pory udało mi się zrecenzować.