Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

„To czas rzeźbi je na twarzy” – o zmarszczkach, życiu i przemijaniu w „Basi i zegarku”

”Basię” można kochać lub po prostu można jej nie lubić. Imitujące dziecięcą kreskę ilustracje dla jednych idealnie współgrają z pierwszoosobową narracją prowadzoną przez pięcioletnią główną bohaterkę. Kogoś innego odstrasza minimalistyczny rysunek, po trosze współczesny, po trosze klasyczny. Dla mnie nie ulega wątpliwości – najmłodsi czytelnicy w Polsce mają swojego Alberta Albertsona – jest nim Basia z książek Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak.

Seria o Basi to jedyna na polskim rynku wydawniczym spopularyzowana na tak szeroką skalę dziecięca bohaterka współczesna. Ma się wrażenie, że biega po tym samym podwórku, na którym kiedyś swoje przygody przeżywał Bolek i Lolek.

Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

W jednej z najnowszych części Basia dostaje zegarek. Otrzymuje go od nie byle kogo – od Dziadka Henryka, który za sprawą tego na pozór pospolitego prezentu pomoże odkryć wnuczce kilka z ważniejszych życiowych prawd.

Ale zacznijmy od początku, tj. od zegarka, który trafia w ręce bohaterki za pośrednictwem poczty. Zegarek miał brylanciki na tarczy i pasek z wesołym pieskiem.

Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

Pojawiające się na nim zwierzęce motywy nadają mu charakter zabawki, ale z drugiej strony przecież zdobiony jest „klejnotami”, nabiera więc cech czegoś niepowtarzalnego i zjawiskowego. Dla pięcioletniej dziewczynki to prawdziwe cudeńko.

Dlatego też Basia, jak każde dziecko chwali się prezentem rodzicom, rodzeństwu, Anielce, Titiemu, również pani z przedszkola i dzieciom na placu zabaw, ba! nawet sprzedawcom w warzywniaku. Nie zdejmuje go nawet na noc czy na czas kąpieli. Ani na sekundę nie rozstaje się z nim.  Do czasu…

Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

Właśnie, do momentu, gdy starszy brat jedną uwagą sprawia, że dawny blask zegarka przygasa, a pieski na opasce nie wydają się już tak wesołe, jak przed chwilą. A tak w ogóle, to po co ci zegarek. Przecież ty nawet nie umiesz sprawdzić, która godzina – pytanie Janka spada na Basię, jak grom z jasnego nieba.

Ale Basia nie byłaby Basią, gdyby teraz zdjęła zegarek i schowała go gdzieś na dnie szuflady, bo w mniemaniu starszego brata jest jej niepotrzebny, gdyż nie spełnia użytkowej roli, najważniejszej, zdaniem Janka. Nasza charakterna Basia idzie do mamy, co prawda z ponurą miną, ale z duszą odkrywcy. Nieumiejętność odczytywania godzin na zegarku, na którą skarży się Basia, jest przede wszystkim punktem wyjścia do rozmowy mamy i córki o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Oczywiście Basia dowiaduje się również, w jaki sposób interpretować ruch wskazówek względem cyfr, ale okazuje się to dla niej teraz już mało nieistotne, ponieważ w rozmowie z mamą mimochodem dowiaduje się, że jutro pojedzie do Dziadka. Jej ukochanego Dziadka Henryka.

Całe opowiadanie naszpikowane jest zwrotami i wyrażeniami frazeologicznymi dotyczącymi czasu. Ich przenośny charakter dosłownie odczytywany przez Basię (i przez to nierzadko tworzący zabawne zdarzenia i komiczne językowo sytuacje) doskonale, bo trafnie i bez zbędnych wyjaśnień, tłumaczą dorośli bohaterowie książki. Oczywiście nie mamy do czynienia w „Basi i zegarku” z parafrazą słownika frazeologizmów. Zwroty i wyrażenia skrzętnie wplątane zostały w fabułę opowiadania. Mimochodem i sukcesywnie padają z ust bohaterów w odpowiednio umotywowanych kontekstem sytuacjach.

I tak Basia słyszy od mamy, że nie ma na coś czasu. Ale tego czasu nie da się kupić w sklepie, jak chleba czy bananów, gdy nam go zabraknie. Czas nie mieszka też w zegarku, jak chciałaby Basia. Po prostu: Czas mieszka w naszym życiu, we wszystkim co robimy.

Dalsza rozmowa mamy z Basią dotyczy względności trwania różnych zdarzeń i czynności. Minuta zawsze trwa tyle samo, ale czasem wydaje się, że trwa i trwa w nieskończoność… – jeśli robi się coś nudnego, coś co nie sprawia nam radości. Z kolei czas płynie szybko, gdy zajmują nas rzeczy przyjemne, np. jesteśmy na wakacjach czy w odwiedzinach u dziadków.

Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

Tacie podróżującemu z Basią pociągiem na wieś dane jest tłumaczyć, czy faktycznie czas się zabija. Po raz kolejny dorosły kompetentnie, ale jednocześnie lekko i przystępnie jak dla pięciolatka wyjaśnia, że to tylko takie powiedzonko. Chodzi o to, żeby czymś się zająć. Wtedy wydaje się, że czas szybciej mija.

Babcia z kolei komentuje marnowanie czas przez swojego syna.

Wreszcie Dziadkowi przyjdzie zmierzyć się  z czasem, który rzeźbi nam zmarszczki na twarzy, z czasem, który coś zabiera. A czy zostawia coś w zamian? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w rozmowie Dziadka z wnuczką. Kulminacyjny dialog wzruszył mnie … prawie do łez. Koniecznie poświęćcie dłuższą chwilę na lekturę tej części Basi, a szczególnie tego właśnie fragmentu. Przez chwilę czas stanie w miejscu. Dosłownie i w przenośni.

Basia i zegarek zofia stanecka marianna oklejak

Ta „Basia” zdecydowanie różni się od innych, a na pewno kilku poprzednich utylitarnych części serii. „Basia i zegarek” nie kipi tak humorem jak pozostałe części. Jest bardziej nostalgiczna, wzruszająca, refleksyjna. Moja „naj” całej serii.

Polecam!

Nie bez kozery „Basia” znalazła się wśród 100 książkowych serii, które uwielbiają moje dzieci.

Nie chcesz, by ominął Cię kolejny wpis? Polub Przystanek Rodzinka na Facebooku.

Scroll to Top