Bywa tak, że dzieci wolą oglądać niż czytać. I tak, to zupełnie normalne w epoce, gdy każdy ekran oferuje natychmiastową gratyfikację, eksplozje co minutę i akcję goniącą akcję. Ale co, jeśli książka potrafiłaby być równie dynamiczna? Co, jeśli między kartkami czaiłoby się tyle napięcia, co w najlepszych serialach szpiegowskich? Stuart Gibbs właśnie tego dowodzi swoją serią “Szkoła Szpiegów”, która właśnie doczekała się dziesiątego tomu. I nie jest to byle jaki tom – “Projekt X” uderza w sedno współczesnych zagrożeń, które dotyczą każdego z nas: dezinformację, teorie spiskowe i moc manipulacji w sieci. Brzmi poważnie? Spokojnie, to wciąż jest książka pełna humoru, zwrotów akcji i szalonych pościgów. Tylko że tym razem stawka jest wyższa niż kiedykolwiek.
Stuart Gibbs – od kapibary do szpiegów
Stuart Gibbs to amerykański fenomen literatury dziecięcej. Zanim został autorem bestsellerów i scenarzystą filmów animowanych, pracował w zoo w Filadelfii, gdzie opiekował się… kapibarami.
Jego seria “Szkoła Szpiegów” regularnie gości na liście bestsellerów “New York Timesa”, a w USA wychodzą już kolejne tomy, podczas gdy polscy czytelnicy dopiero mają okazję poznać “Projekt X”. Gibbs ma rzadki dar – potrafi łączyć dynamiczną akcję rodem z Jamesa Bonda z autentycznymi emocjami nastolatków. Jego bohaterowie nie są supermenami. Mają swoje lęki, niepewności, popełniają błędy. I właśnie dlatego młodzi czytelnicy tak łatwo się z nimi utożsamiają.
Poza “Szkołą Szpiegów” autor stworzył inne popularne serie, udowadniając, że jego talent to nie przypadek, ale konsekwentna umiejętność fascynowania młodych czytelników. Jest mistrzem budowania napięcia, dozowania humoru i tworzenia postaci, które zostają w pamięci długo po zamknięciu książki.
Akcja od pierwszej strony
Dziesiąty tom serii otwiera się w momencie, gdy Benjamin Ripley – główny bohater – szykuje się do najtrudniejszych egzaminów końcowych w Akademii Szpiegostwa CIA. Ale zamiast spokojnie rozwiązywać testy, Ben zostaje wezwany do gabinetu dyrektora na pilne spotkanie. Spóźnienie okazuje się zbawienne – w gabinecie wybucha bomba. To jednak dopiero początek koszmaru.
Murray Hill, odwieczny wróg Bena, uruchamia “Projekt X” – plan całkowitej eliminacji młodego agenta. Za głowę Bena wyznaczono nagrodę w wysokości dwudziestu milionów dolarów. W pościg ruszają nie tylko płatni zabójcy z całego świata, ale także – co najbardziej przerażające – tłumy zwolenników teorii spiskowych, którzy zostali przekonani, że Ben jest jaszczuropodobnym kosmitą wysłanym, by zniszczyć cywilizację.
Brzmi absurdalnie? A jednak w świecie, w którym fake newsy potrafią wywołać prawdziwe protesty, a teorie spiskowe zdobywają miliony wyznawców, ten pomysł Gibbsa brzmi wręcz profetycznie. Autor nie boi się wpleść w młodzieżową przygodówkę wątków, które rezonują z rzeczywistością. W dziewiątym tomie, “Szkoła Szpiegów na fali”, zabierał nas na pokład luksusowego wycieczkowca. Tym razem arena akcji to cały kraj – od Waszyngtonu po Florydę.
Więcej niż tylko akcja
Pod warstwą humoru i szpiegowskich intryg kryje się głębsze przesłanie. Gibbs pokazuje, że prawdziwa siła nie leży w genialnych umiejętnościach czy super-technologii, ale w relacjach między ludźmi. Ben, Erica, Mike – każde z nich ma swoje mocne strony, ale tylko razem stanowią niepokonaną drużynę.
Książka uczy również krytycznego myślenia. W dziesiątym tomie pojawia się temat teorii spiskowych i dezinformacji w internecie, który można potraktować jako świetny pretekst do rozmowy z dziećmi o tym, co czytają, oglądają i słyszą. O sprawdzaniu źródeł, o mocy ludzkiego umysłu, który nie powinien dawać się łatwo zmanipulować. W czasach, gdy każda informacja w sieci może być zmanipulowana, to nie jest tylko rozrywka – to narzędzie do rozwijania refleksji nad światem.
Autor pokazuje też, że odwaga to nie brak strachu, ale działanie mimo strachu. Ben często się boi, waha, popełnia błędy. Ale mimo to idzie naprzód.
Czy warto?
“Szkoła Szpiegów. Projekt X” to książka, która zasługuje na miejsce na każdej półce młodego czytelnika. To już dziesiąty tom serii, a Gibbs wciąż nie traci rozpędu – przeciwnie, z każdą kolejną książką jego opowieści stają się bardziej złożone, bardziej aktualne, bardziej… szalone.
Dla kogo? Przede wszystkim dla dzieci i młodzieży od 9 do 13 lat, które uwielbiają dynamiczne historie pełne akcji i humoru. Ale nie tylko! Rodzice, którzy chcą zachęcić swoje pociechy do czytania, znajdą w “Szkole Szpiegów” idealnego sprzymierzeńca. To książka, która potrafi oderwać dziecko od ekranu i zatopić je w świecie wyobraźni.
Seria ta konkuruje z ekranem i wygrywa. Pokazuje, że książka może być równie dynamiczna i angażująca jak serial czy film. I może właśnie w tym tkwi siła tej serii: że potrafi łączyć przyjemność czytania z intensywnością wrażeń, jakich szukają dzieci w świecie pełnym bodźców.
Jeśli chcecie, by wasze dzieci na nowo odkryły magię czytania – dajcie im “Szkołę Szpiegów”. To seria, która zmienia opornych czytelników w fanów literatury. A dla tych, którzy już pokochali przygody Bena – “Projekt X” to must-have.
Wcześniej recenzowałam także inne tomy tej serii – “Szkoła Szpiegów podbija Europę” oraz “Szkoła Szpiegów na fali”, które również gorąco polecam!




