“Czterej muzykanci z Bremy” to nowy spektakl rzeszowskiego Teatru Maska mogący przyciągnąć uwagę dzieci już od 3 roku życia. Jak wypada teatralna adaptacja klasycznej baśni braci Grimm? Czy ciepła opowieść o przyjaźni, ale i trudach starości trafia do serc najmłodszych widzów?
Klarownie relacjonowana w dialogach bohaterów fabuła spektaklu “Czterej muzykanci z Bremy” pozwala bez większego zaangażowania nadążyć 3-latkom za rozwojem wydarzeń.
Oto w pobliżu pewnej gospody przechadza się, utraciwszy siły po wielu latach ciężkiej pracy, obolały staruszek osioł. W narzekaniu wtóruje mu prawie ślepy, choć — szczęśliwie dla pragnących dowcipu dzieci — rezolutny i wesołkowaty, kot. Jest jeszcze zapominalski kogut i niedosłyszący stary pies. Pokazana galeria starczych przypadłości, choć traktowanych z przymrużeniem oka, budzi współczucie najmłodszych. Empatia widzów sięga zenitu, gdy po obrabowaniu przez złodziejaszków niedopilnowanej gospody, wyrzucone z gospodarstwa zwierzaki po latach służby, muszą stawić czoła prawdziwym wyzwaniom. Nie mają co jeść, gdzie spać, a co najważniejsze — straciły sens życia, którym była oddana praca dla – traktowanej jak rodzina – gospodyni.
Jak służyć, skoro grzbiet odmawiają już posłuszeństwa?
Dla kogo piać?
Jak strzec innych przed niebezpieczeństwem, gdy wzrok i słuch szwankuje?
Przymuszeni do ucieczki kot, pies, osioł i kogut razem wyruszają w podróż do Bremy, miasteczka rozsławionego muzyką i ludźmi dobrego serca. Ich tułaczka okazuje się wędrówką życia, na której końcu odnajdą między innymi szczęśliwe miejsce, by w spokoju osiąść na stare lata. Odkryją również coś o wiele ważniejszego — bezgraniczną przyjaźń, która pozwali odpędzić powracające smutki, podnieść na duchu i otulić ciepłem w chwilach beznadziei i osamotnienia.
Ale zanim to nastąpi, spotkają się z szyderczymi i aroganckimi lisami, a jednocześnie swoimi największymi lękami. Pełna dynamizmu (nareszcie!) scena z rudzielcami, w której najmłodsi kibicują czwórce głównych bohaterów, z pewnością obudzi żywe emocje również podczas kolejnych spektakli. Magia czarnej scenicznej głębi, jaskrawej pomarańczowej barwy kostiumu lisów oraz ich prześmiewcze drwiny zahipnotyzują małych (i nie tylko) widzów.
Jeszcze raz, tym razem w finalnej scenie, obudzą się emocje najmłodszych. Powraca znany w kulturze, za sprawą baśni braci Grimm, obraz — zaglądającej przez okno chaty rozbójników — piramidy zwierząt. Cienie nakładających się na siebie sylwetek — kota, psa, osła i koguta, faktycznie stworzą coś na kształt ducha. Ten nie do końca przestraszy zbójów, a dzieci również bardziej zdziwi niż przerazi (może to i lepiej dla najmłodszych widzów). Zamiast grozy pojawi się napominający i przepędzający złoczyńców śpiew, za którym stanie mało uchwytna (bo błękitna, a nie krzykliwo czerwona? — jak chciałaby wyobraźnia), jak do tej pory, kreacja koguta. Kończąca spektakl muzyka zwycięża zło — dosłownie i w przenośni.
Muzyka w niezaprzeczalnie różnorodnych aranżacjach, która wydawać by się mogła być motywem przewodnim baśni, nie porywa aż tak, jak w osobliwej poetyckiej i nastrojowej opowieści “Dokąd biegniesz koniku”, po której obejrzeniu przez kilkanaście tygodni słychać było w naszym domu śpiewany i nucony refren piosenki konika — głównego bohatera.
Spektakl “Czterej muzykanci z Bremy” polecam młodszym widzom, tym w wieku przedszkolnym. Docenią oni zwierzęcy kwartet — przede wszystkim różnorodną galerię charakterów. Czułym okiem spojrzą na osła (wypisz wymaluj melancholijnego i flegmatycznego Kłapouchego), chętnie pobaraszkują z nadal jeszcze psotnym kotem czy też wskażą drogę i pomogą niedosłyszącemu psu. Zadziwią ich, po trosze pewnie również wzbudzą lęk, ogromne i bez wyrazu maski ludzkich bohaterów i co raz wyłaniający się z głębi kolejny sceniczny plan.
Na dobrą zabawę i zachwyt sztuką w dobry wydaniu zaprasza dzieci Teatr Maska.
Zastanawiacie się, jak wprowadzić małego widza w świat teatru? Zerknijcie na nasze wskazówki i starania — Jak wprowadzić młodego widza w świat teatru? Krakowska Groteska daje odpowiedź.
Zdjęcia użyte w tekście: Habryń / Wawrzoła