Niepozorna i zabawna miniopowieść z uroczo rysowanymi zwierzętami, choć częściowo tylko pisana listami, to w fabule mocno osadzona jest na pomyśle korespondencji. Refleksyjna historia przybiera kształt powiastki filozoficznej dla dzieci, bliskiej “Kubusiowi Puchatkowi” i “Małemu Księciu”. Pojawiająca się tu samotność i nuda stają się inspiracją do działania, głównym motorem zmian bohaterów, a jednocześnie siłą łączącą osobowości, charaktery oraz, jak to pokazuje historia Żyrafy i Pingwina, tworzącą przyjaźnie przekraczające horyzont.
“Z pozdrowieniami, Żyrafa”
Właściwą historię poprzedza narratorski wstęp wyjaśniający genezę opowieści (powstała na prośbę tytułowego bohatera, czyli pana Żyrafy) oraz wskazujący grono jej potencjalnych odbiorców – … chce by przeczytali ją wszyscy, którzy czują się samotni i którym się nudzi. A także ci, co są ciągle zajęci, bo dzięki temu będą mogli trochę odpocząć.
Owy pan Żyrafa mieszka na afrykańskiej sawannie. Można by powiedzieć, że jego życie upływa mu w błogim spokoju, bez większych trosk i zmartwień. A jednak codzienne roztaczające się nad jego głową błękitne niebo, łagodny wiatr muskający mu policzki, dostatek liści akacji, którymi może się do woli zajadać, nie czynią go szczęśliwym. Jednocześnie Żyrafa dobrze wie, czego mu brakuje – najlepszego przyjaciela, z którym rozumiałby się bez słów. Niestety nie ma żadnego. Dlatego też bardzo doskwiera mu nuda. Na szczęście, nie jemu jednemu. Bo oto znudzony Pelikan postanawia uruchomić usługi pocztowe. Skorzysta z nich nie kto inny, jak Żyrafa, zlecając dostarczenie swojego listu pierwszemu napotkanemu zwierzęciu za horyzontem.
Na pozór niewinny epizod z nadaniem listu, okaże się jedną z najważniejszych decyzji w życiu Żyrafy (i Pingwina). Z chwilą oddania korespondencji w skrzydła Pelikana serce Żyrafy zaczynie już na zawsze mocniej bić, a uczucie znudzenia zniknie bezpowrotnie. Każde wyczekiwanie powrotu Pelikana, następnie świadomie okładana chęć czytania długo wyczekiwanych odpowiedzi (Dlaczego tak zwleka? Bo czuje się szczęśliwy, że w ogóle dostał list. I chce, żeby to trwało jak najdłużej. A kiedy go otworzy, będzie po wszystkim. Szkoda mu tej przyjemności.), a nawet prozaiczna czynność otwierania listów będzie dla Żyrafy (Pelikana z reszta też) fascynująca.
Zadziwiające jest to, że przez pewien czas Żyrafa nie wie nawet, z kim dokładnie koresponduje. Druga strona nie jest z resztą wcale bardziej uświadomiona. Będąca efektem zabawnego nieporozumienia – nazwa “Jakiśtam” pozostanie na krótko tymczasowym i jednocześnie tajemniczym określeniem odbiorcy listów Żyrafy. I chociaż w pierwszej odpowiedzi na list Żyrafy padnie słowo Pingwin, dla kogoś, kto całe życie mieszkał na sawannie i nie zna niczego, ani nikogo poza nią, nie niesie ono żadnych znaczeń. A poza tym, a może przede wszystkim – Przyjemnie jest móc sobie coś wyobrażać – odpowiada Pelikanowi Żyrafa, przeciwstawiając się swojemu osobistemu listonoszowi, gdy ten deklaruje, że poleci do Pingwina, by na własne oczy przekonać się (i zrelacjonować Żyrafie), jak wygląda tajemniczy nadawca.
Z faktu, że do ostatnich stron opowieści bohaterowie nie wiedzą, jak wyglądają, wynika wiele komicznych sytuacji i zabawnych rozmów. Przy czym humor Megumi Iwasy nie jest nachalny, nie wyzwala salw śmiechu, wywołuje raczej subtelny uśmiech na twarzy.
Pisane jej piórem dialogi doskonale oddają logikę dziecięcego wywodu i myślenia, a jednocześnie stają się źródłem wielu trafnych przemyśleń, niejednokrotnie o charakterze sentencji. Szczególnie w scenach z Pingwinem-uczniem i Wielorybem-nauczycielem widać tę dziecięcą ciekawość, urocze, bo ciągłe, dociekanie, nieustanne stawianie pytań innym (ale przede wszystkim sobie), a jednocześnie dojrzałość i radzenie sobie ze swoimi niepewnościami.
Kolorowe wizerunki zwierzęcych bohaterów przedstawianych w różnych scenkach sytuacyjnych na tle co raz zmieniających się charakterystycznych środowisk (sawanny i Antarktydy), czyli iIlustracje Jörga Mühle, równie jak dowcip autorki, nie są natarczywe, dyskretnie towarzyszą historii, wypełniając, na szczęście, raczej mniej niż więcej stron i rozkładówek i zostawiając tym samym miejsce dla indywidualnych czytelniczych wyobrażeń.
Narracja prowadzona w czasie teraźniejszym, bezpośrednie zwroty do czytelnika (w formie wstępu i luźnych dygresyjnych pytań), fabuła budowana bardziej z rozmów i listowych monologów niż dynamicznej akcji sprawia, że książkę przeczytać można jednym tchem (mowa o czytającym odbiorcy), pomijając autorski podział na rozdziały.
“Z pozdrowieniami, Żyrafa” Megumi Iwasy i Jörga Mühle w tłumaczeniu Anny Zalewskiej wydana została nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry.
“Pozdrowienia z Wielorybiego Przylądka”
Po sukcesie zabawnej, ale i wzruszającej minipowieści “Z pozdrowieniami, Żyrafa” przyszedł czas na drugą część cyklu “Z Pozdrowieniami”, a mianowicie “Pozdrowienia z Wielorybiego Przylądka”. Po raz wtóry samotność motywuje bohatera – tym razem wiekowego Profesora Wieloryba (znanego czytelnikom z pierwszej części) do …. pisania listów. A gdy w końcu po napisaniu i wysłaniu całego stosu listów przychodzi jedna odpowiedź, to musi to oznaczać coś niezwykłego. Tak właśnie, po raz wtóry korespondencja na odległość staje się początkiem niezwykłej znajomości i dobrej zabawy!
Bo czy przyglądaliście się kiedyś Olimpiadzie na biegunie? Teraz jest ku temu okazja. Wyścig pływacki dla fok, zawody w chodzie dla pingwinów czy wydmuchiwanie fontann w wykonaniu wielorybów… Takich igrzysk olimpijskich nie pamięta sam Profesor Wieloryb. Na Wielorybim Przylądku znowu zrobi się tłoczno, radośnie i refleksyjnie.
“Pozdrowienia z Wielorybiego Przylądka” Megumi Iwasy i Jörga Mühle w tłumaczeniu Anny Zalewskiej wydana została nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry.