Popularną wyliczankę “There Was an Old Lady” zna większość anglojęzycznych dzieci. Za przyczyną wydawnictwa Kropka i rewelacyjnego tłumaczenia Emilii Kiereś polska dziatwa może także wreszcie dziwić się, bać lub zaśmiewać do rozpuku – jak kto woli, czytając “Była raz starsza pani”, czyli absurdalną rymowankę o starowince połykającej kolejno “upolowane” zwierzaki.
Kiedyś, nie wiadomo kiedy… Gdzieś, lecz nie ważne przecież gdzie… Była sobie pani, starsza pani, która połknęła….muchę. Ba, połknęła ją umyślnie! Może dla zabawy, może z nudów. Istotne uciecha z tej konsumpcji jest przednia.
Co ciekawe, staruszka po zasmakowaniu wspomnianego owada, nieapetycznego, raczej budzącego odrazę i wstręt, nie umiera. Przeciwnie, idzie za przysłowiowym ciosem i połyka pająka, by schwytał muchę. Na tym jednak nie koniec ucztowania. Po pająku przychodzi kolej na ptaszka, kota, psa i kilka innych zwierzęcych smakołyków.
Z każdym następnym daniem humor starszej pani nie maleje. Odwrotnie – radosna gonitwa, próba schwytania i pożarcia następnych ofiar okazują się nie małą uciechą dla starowinki, koniec końców także nowo schwytanych konsumentów łańcucha pokarmowego (przecież w brzuchu babci dosłownie czeka na nich pożywienie, na które nie trzeba polować, o które nie trzeba się starać czy prosić), a wreszcie i dla czytelnika.
Co sprawia, że opowieść “Była raz sobie starsza pani” chce się odtwarzać, a nawet odśpiewywać wciąż od nowa?
- łańcuszkowa struktura i związane z nią napięcie narastające wraz z kolejno pojawiającą się zwierzyną,
- czarny humor,
- ewidentnie groteskowa konwencja (łączenie tragizmu pożeranych zwierząt z komizmem sytuacji, bo czy stereotypowo postrzegana starowinka jest w stanie samodzielnie “ucapić” i przełknąć wstrętną muchę czy olbrzymią krowę?),
- rytmiczny, pełen refrenów tekst,
- wyrazista kolorystyka ilustracji i rzeczywistość malowana w karykaturalnym wyostrzeniu,
- nade wszystko zapewniające bezpieczeństwo odwrócenie motywu klasycznej bajki – bo przecież w tej powiastce wstrętne czy psotliwe stworzenia czy wreszcie drapieżne istoty pożerane są przez człowieka, nota bene – przez starszą panią, nie odwrotnie!
Do czytania, śpiewania, do śmiechu i do łez. Polecamy równie mocno jak naszą polską Tuwimową, mniej makabryczną, ale wcale nie gorszą “Rzepkę”.
Książka “Była raz starsza pani” w opracowaniu graficznym Abnera Graboffa wydana została nakładem wydawnictwa KROPKA.
Skuście się też na ukraińską bajkę ludową o równie wciągającej łańcuszkowej strukturze, czyli na “Rękawiczkę” w opracowaniu Romany Romanyszyn i Andrija Łesiwa. Wnikliwą recenzję znajdziecie we wpisie – „Rękawiczka. Ukraińska bajka ludowa” – bajka do opowiadania, czytania i zabawy.