Blisko 50-letnia historia tworzenia i publikowania serii książek dla dzieci (liczącej ponad 30 tytułów!), kilkadziesiąt językowych przekładów, światowa sprzedaż w nakładzie przekraczającym 9 milionów, liczne adaptacje teatralne i filmowe, gry i układanki z literackimi ulubieńcami, nawet pluszak wiernie imitujący głównego bohatera – fakty i liczby są niezaprzeczalnym dowodem popularności Alberta będącego jednocześnie Burhanem (w krajach arabskich), Alfim (w Anglii) czy Willim (w Niemczech).
Przedszkolak, w niektórych książkach już uczeń, zwyczajny chłopak, z typowymi dziecięcymi problemami, radościami i smutkami. W zachowaniu nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie szuka poklasku, nie jest podwórkowym zawadiaką. Przeciwnie – niezbyt silny, raczej drobnej postury, stroni od rówieśniczych awantur i bijatyk. Można by rzec – przeciętniak. Za ową zwyczajność kochają go dosłownie miliony. Nie jest przy tym bohaterem miałkim i pospolitym. Wyjątkową okazuje się być jego wyobraźnia, która wraz z poczuciem humoru stanowią o niepowtarzalności Alberta Albertsona.
Kreacja głównego bohatera idzie w parze ze sposobem komponowania fabuły. Rutyna, brak spektakularnych zdarzeń i sensacyjnych historii – to raczej życie codzienne, zwyczajne sytuacje okazują się być niesamowitą przygodą.
Wrażenie personalnie prowadzonej narracji (mimo, że narrator wypowiada się w 3 osobie), a więc rzeczywistość widziana oczami bohaterów sprawia, że świat pokazany zostaje z dziecięcej perspektywy, uwzględnia ich emocje, ich punkt widzenia, ich racje. To charakterystyczny wyznacznik literatury dziecięcej z Gunillą Bergström na czele, stanowiący o ponadczasowym i ogólnoświatowym fenomenie literatury szwedzkiej (więcej we wpisie o dziecięcej twórczości pisarskiej szwedzkiego kręgu kulturowego).
Podobnie język, naśladujący mowę dziecka, potoczny w strukturze, jest raczej sumą zdań pojedynczych, rzadziej złożonych, nierozwiniętych. Z jednej strony to zapis myśli i refleksji ważniejszych postaci oraz ich rozmów, z drugiej strony relacja niespiesznie rozwijającej się akcji.
Wrażenie autentyzmu, prawdziwości i realności miejsc, osób i zdarzeń uzyskane jest oszczędnymi ilustracjami będącymi w przewadze kolażem tkanin, gazet, zdjęć i szkiców. To równocześnie ciekawe tło dla rysowanych, kolorowych głównych bohaterów (Albert, Mika, Wiktor, tata, babcia, ciocia) oraz czarno-białych drugoplanowych i epizodycznych postaci (koledzy z podwórka, z przedszkola lub szkoły).
O czym tak właściwie opowiada część: “Albercie, ty złodzieju!”?
Dynamicznie i bez zbędnej w tym wypadku, a zazwyczaj stale powtarzającej się w pozostałych książkach serii, charakterystyki głównego bohatera, rozpoczyna się akcja opowieści. Z ust najlepszej przyjaciółki Alberta padają niesłuszne oskarżenia pod jego adresem dotyczące kradzieży klucza do wspólnego domku na drzewie. Po szybkim zaocznym śledztwie Miki, wydany zostaje osąd – “Wczoraj schodziłeś z drzewa ostatni. Nikogo tam po tobie nie było. To ty masz klucz. Oddawaj go!”. Początkowo niepojmujący powagi sytuacji chłopak, szybko pada ofiarą kolejnych pomówień. Lawina wyzwisk (“pacanie”, “ty kłamczuchu”, “ty złodzieju”), powiększający się tłum wytykających go palcami osób, złowrogie spojrzenia napotykane na każdym kroku, oceniające szepty, odtrącenie…. Sytuacja staje się poważna. Albert musi się bronić. Postanawia oczyścić się z zarzutów, dlatego próbuje znaleźć klucz. Niestety nigdzie go nie ma.
Czy osamotniony i wykluczony z grupy Albert zdoła oczyścić się z zarzutów?
Nieodwracalne skutki niesłusznych oskarżeń, czasami zwykłych pomówień, łatwo powtarzanych plotek, nadszarpnięta reputacja, bezradność i osamotnienie domniemanej ofiary, wykluczenie – to tematyka, której mało kto się spodziewał, biorąc do ręki ostatnią, jak dotąd, wydaną w Polsce część serii Gunilli Bergström – „Albercie, ty złodzieju!”.
Czym jeszcze na tle całej serii wyróżnia się część “Albercie, ty złodzieju!”?
- Surowym i oskarżycielskim tonem tytułu (“Albercie, ty złodzieju!).
- Po części wyrazistym, mocnym czerwonym kolorem okładki i poważną problematyką (niesłuszne pomówienia, krzywdzące pochopne osądy, plotki, odrzucenie przez najbliższych, wykluczenie z grupy), choć mocna czerwień współgrająca z doniosłym, niełatwym i przełomowym dla młodych czytelników tematem, znana jest po trosze z części “Albert i potwór” (ciekawe, bo sytuacja tu jest z goła odmienna – to Albert, nie panując nad emocjami, dopuszcza się ohydnego czynu i uderza młodszego chłopca w twarz, za co dopadają go obrazowo pokazane, w formie potwora pod łóżkiem, wyrzuty sumienia).
- Dodatkowo, w żadnej z czytanych do tej pory części serii autorka nie poświęciła tyle miejsca na odczucia i emocje głównego bohatera. Rozmyślania Alberta miejscami przybierają postać filozoficznych refleksji:
Dni stają się nierzeczywiste.
Albertowi wydaje się, jakby nie istniał.
Skoro nikt nie widzi w nim tego Alberta,
co zawsze…to może…faktycznie
Albert nie jest już zwykłym Albertem?
To okropne uczucie. Że nikt – absolutnie nikt –
nie zna już prawdziwego Alberta.
Koszmary senne, w których główny bohater znajdując się na czarnej chmurze poniżany jest przez innych i dlatego dosłownie się kurczy, także sceny, w których ostentacyjnie odwróceni do niego plecami, jeszcze do niedawna koledzy, wytykają go palcami, także zwykła łza płynąca z oka Alberta w otoczeniu kropli ulewnego deszczu – wszystkie te książkowe kadry niesamowicie obrazowo przedstawiają kondycję psychiczną chłopca (samotność, bezradność, wykluczenie), który padł ofiarą niesłusznych według niego pomówień.
- Ekspresyjnym i przy tym mocno oceniającym bohatera słownictwem (“pacan”, “prawdziwy złodziej”, “chytry bachor”).
- Nieustannymi odniesieniami do kulturowych skojarzeń i symboli, jakie niesie ze sobą sroka – pojawiająca się dwa razy “osobiście”, wspominana również bezpośrednio przez narratora oraz kilkakrotnie aluzyjnie przywoływana za pośrednictwem klucza i jego domniemanego koloru srebrnego. Kojarzona z gadatliwością, plotkarstwem, niepohamowaną i wrodzoną ciekawością, zbieraniem błyszczących i wyróżniających się przedmiotów, a w konsekwencji złodziejstwem, idealnie wpisuje się w problematykę tej części.
Niezaprzeczalnie, jak w każdej części, również w tej Gunilla Bergström daleka jest od bezpośredniego moralizowania. Po raz kolejny przedstawiona historia pozwala samodzielnie wysuwać wnioski, choć trzeba przyznać, że mocno czerwona część samoistnie prowokuje dorosłego do rozmów z młodymi czytelnikami, do zgłębienia problematyki, szukania egzemplifikacji w ich indywidualnych doświadczeniach.
W Polsce wydano już 17 książek z serii o Albercie, w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej, wszystkie nakładem Wydawnictwa Zakamarki:
Dobranoc, Albercie Albertsonie
Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie
Czy jesteś tchórzem, Albercie?
Alberta znają prawie wszyscy młodzi czytelnicy. Szersza charakterystyka jego taty we wpisie tutaj.