„Dom Knuta” to nietuzinkowa – ze względu na lekko karykaturalną i zabawną kreskę imitującą dziecięce rysunki oraz śmiałe podejście do tematu – książka obrazkowa dla najmłodszych. Dla dorosłych to raczej „pstryczek w nos”, tym samym nienachalne przesłanie, by pozwolić dzieciom na bycie… dzieckiem – bez żadnych obowiązków, zajęć i tzw. gadania, by stworzyć im po prostu namiastkę prywatności, spokoju, własnej przestrzeni i zapewnić czas na ot takie zwykłe bycie ze sobą i dla siebie.
Najstarszy z czworga rodzeństwa Knut nie ma w domu łatwo. Płacz młodszej siostry lub brata, ich marudzenie, ponadto nieustanne ględzenie mamy, która ciągle czegoś od niego chce, sprawia, że Knut postanawia wyprowadzić się z domu. Tu i teraz. Zabiera ze sobą tobołek i po prostu wychodzi. W nowym domu nareszcie może cieszyć się ciszą. Upragniony spokój szybko jednak zamienia się w nudę. Na szczęście w pobliżu pojawia się ten i owy, a właściwie owi towarzysze beztroskich chwil.
Szwedzka bezpośredniość w pokazywaniu rzeczywistości, jaką jest wychowywanie dzieci, ich dorastanie, emocje, napotykane rodzicielskie, ale i dziecięce problemy nie ma sobie równych. Takie śmiałe i otwarte podejście prezentuje „Dom Knuta”. Temat wcale nie błahy (ustalmy, że ucieczka małego dziecka z domu po pretekstem spokoju i wolności od domowych obowiązków może budzić różne dyskusje), potraktowany zostaje z lekkim przymrużeniem oka, co jednak za sprawą lapidarnego tekstu i ilustracji odzwierciedlających perspektywę dziecka pozwala potraktować go na poważnie, ale i żartobliwie.
Książka “Dom Knuta” Barbro Lindgren z ilustracjami Emmy Adbåge w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej ukazała się nakładem wydawnictwa Zakamarki.
Dołek Emmy Adbåge – czy dziecięcej wyobraźni i zabawie można narzucać granice?