“Gaz do dechy” to historia motoryzacji dla młodych czytelników napisana z ogromnym poczuciem humoru i lekkością stylu. Dowcip autora – świetnego gawędziarza, doskonale uzupełniająca tekst barwna szata graficzna artystycznie bliska konwencji plakatów-retro oraz spójna narracja łącząca intrygujące ciekawostki z doniosłymi faktami sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury małym i dużym miłośnikom automobili w każdej postaci, ale i sceptykom traktującym pojazdy wyłącznie w kontekście użyteczności.
Nie zliczę publikacji o motoryzacji w każdej formie (kartonówki dla najmłodszych, albumy, picturebooki, czasopisma motoryzacyjne, książki popularnonaukowe na temat dziejów motoryzacji, biografie kierowców rajdowych itd.), jakie wspólnie z synami eksplorowaliśmy i czytaliśmy. Tym samym nie ocenię ogromu czasu, jaki spędziliśmy, poszukując odpowiednich lektur dla kilkulatków. Dziś ten problem mielibyśmy z głowy, bo tytuł “Gaz do dechy. Odjazdowe opowieści o samochodach” okazuje się być popularnonaukowym kompendium wiedzy o samochodach. Nade wszystko publikacja dostosowana jest do percepcyjnych i intelektualnych możliwości młodych czytelników. Mamy więc:
- zaskakujące, czasami absurdalne ciekawostki, które stają się punktem wyjścia do snucia wiekopomnych dziejów motoryzacji (od pierwszego pojazdu, który “sam chodził”, czyli Patent-Motorwagena Nummer 1, przez najpopularniejsze auto, czyli toyotę corollę, wcale nie kończąc na niepoprawnie drogim astonie martinie valkyrie),
- trafne porównania części samochodów do ludzkiego organizmu czy ubioru (silnik niczym serce, typ nadwozia niczym szata, opony jak domowe bambosze, dzięki którym sunie się miękko po drogowych nierównościach),
- przystępny sposób opisu auta i jego mechanizmów, które na oczach czytelnika niejako ‘rozebrane jest’ na części pierwsze (mamy więc rozdziały opisujące prace silnika, systemy bezpieczeństwa, opony, światła czy nadwozie),
- ogromną kolekcję samochodów każdego typu (hybrydowe, elektryczne, do zadań specjalnych, autonomiczne, małe i duże czy długie jak pociągi, drogie i tanie, dla Kowalskiego czy dla VIP-ów, najszybsze, a na koniec i najśmieszniejsze pod różnym kątem),
- wcale niekrótkie wzmianki o kobietach za kółkiem czy miłośniczkach motoryzacji,
- świetne operowanie kolorami na rozkładówkach,
- przykuwające wzrok drobiazgi na ilustracjach,
- czcionkę bez ozdobników.
Brzmi zachęcająco, prawda? Więc “Gaz do dechy”, tzn. do lektury jazda!
Jak wyglądała historia wprowadzenia prawostronnej organizacji ruchu drogowego?
Czym jest downsizing?
Które nazwy samochodów wzbudzają największy śmiech?
Gdzie można dostać mandat za jazdę czarnym autem w niedzielę?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce “Gaz do dechy. Odjazdowe opowieści o samochodach” Marcina Prokopa z ilustracjami Tomka Kozłowskiego która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Emotikon.
„Tata. Człowiek, mit, legenda”, czyli osobisty bohater każdego dziecka – recenzja