Rozwój społeczny dziecka warunkowany jest rozwojem poznawczym i odwrotnie. Ponadto zachowania socjalne ściśle zależą również od umiejętności komunikacji, a w szczególności od stopnia opanowania języka. To właśnie w nim utrwalone są najważniejsze reguły kulturowego postępowania, skonwencjonalizowane normy, od których zależą nasze kontakty z innymi. Co więcej, rozpoznawanie stanów emocjonalnych i uczuciowych własnych oraz innych osób determinowane jest nie tylko odpowiednią mimiką i gestami, ale także, a nawet przede wszystkim, emocjonalnie nacechowanym słownictwem, intonacją czy ironią ukrytą w głosie. Chociaż szeroko dziś omawiana inteligencja społeczna nie stanowi miary intelektu (nie można jej zmierzyć testem, ujawnia się w realnych okolicznościach z udziałem konkretnych osób), to jednak jest podstawą prawidłowych relacji między ludźmi. Jak więc wspierać rozwój społeczny dziecka?
W pierwszych miesiącach życia syna płacz i mimika były jedynymi wyrazami jego emocji. Początkowo mieliśmy problem z interpretacją rodzajów jego płaczu. Rzeczywistość, jakiej doświadczyłam po porodzie (nieustanny, dla mnie dramatyczny, płacz dziecka, nieprzespane noce, brak czasu na codzienne obowiązki, restrykcyjna dieta) zderzona z promowanym w mediach idyllicznym obrazem wypoczętych i zadowolonych rodziców z nowonarodzonym i, oczywiście, uśmiechniętym dzieckiem, budziła irytację, a przez kilka tygodni była nawet źródłem depresji poporodowej. Niepokój ten stawał się często przyczyną lęku, płaczu Adasia. To z kolei wzmagało moje napięcie, co w konsekwencji rozdrażniało syna. Sytuację reakcji kołowych dodatkowo komplikowały nieustanne kolki, pojawiające się o różnych porach dnia [efn_note] Pokarmowe dolegliwości syna potwierdził pediatra. Zaproponowane leczenie probiotykami, medykamentami sprowadzanymi nawet z Niemiec, gimnastyka nóżek, bezlaktozowa dieta matki nie przyniosły rezultatów. Okazjonalnie ciepłe okłady, śpiewanie, masaż brzuszka wyciszały syna. [/efn_note]. Babcia Adasia wspierała mnie psychicznie, pomagała poznawać sposoby reagowania na różne bodźce działające na syna. Niesamowitą ostoją okazał się także mąż, który przez pierwszy miesiąc był ze mną i dzieckiem w domu. Bliskość pozwoliła nam przetrwać trudne dla naszej trójki miesiące.
Czasem dokładnej obserwacji reakcji syna na bodźce, a tym samym czasem nauki odczytywania jego stanu emocjonalnego było: karmienie naturalne, wykonywanie wszystkich czynności pielęgnacyjnych, a także chwile spacerów w wózku, który pozwalał na monitorowanie twarzy dziecka. Ekspertami w dziedzinie niewerbalnej komunikacji z synem staliśmy się bardzo szybko, zważywszy na fakt, że często stosowana stymulacja samogłoskami także wymagała zbliżania naszej twarzy do twarzy Adasia. W konsekwencji on także uczył się odczytywać informacje płynące z naszej mimiki, wyrazu oczu, uśmiechu, ruchu ust. Swoim uśmiechem na nasz odpowiedział w 3. tygodniu. Było to jednocześnie pierwsze mimiczne wyrażenie radości i zadowolenia. Później syn wdzięczył się także do babć, dziadków, cioć, czyli do tych osób, które dobrze znał, a które okazywały mu zainteresowanie. Koniec 6. miesiąca przyniósł diametralną zmianę. Adaś nie akceptował już tak szybko nowego towarzystwa. Zaczął bać się nieznanych osób. Ponadto mniej więcej w tym samym czasie zaczął reagować niepokojem, gdy tylko znikałam mu z pola widzenia i dłużej się nim nie zajmowałam. Zaczynał więc płakać albo przeciwnie – radośnie gaworzył, by tylko przyciągnąć moją uwagę. Zaczęłam więc częściej wychodzić z nim z domu, odwiedzać wszystkie parki, pobliskie place zabaw i inne miejsca zapełnione dziećmi. Miało to stopniowo przygotowywać go do funkcjonowania w grupie rówieśniczej. Z kolei kurtuazyjne rozmowy w sklepie z ekspedientką albo z listonoszem napotkanym na klatce schodowej, krótkie pogaduszki z sąsiadkami czy „wózkowymi koleżankami[efn_note]Nazwa wymyślona przez jedną z moich koleżanek na określenie młodych mam, które podczas spacerów z własnymi pociechami nawiązywały krótkie, niezbyt zażyłe kontakty z innymi mamami, przebywającymi na urlopie macierzyńskim, a których odpoczynkiem, a równocześnie rozrywką i odskocznią od codziennej rutyny były spacery z mniej lub bardziej spokojnie siedzącym czy leżącym w wózku dzieckiem i wymiana doświadczeń wychowawczych[/efn_note]”, a także częstsze rodzinne odwiedziny przyczyniały się przede wszystkim do oswajania Adasia z osobami dorosłymi i poznawania reguł obowiązujących w takim kręgu (m.in. słowne powitania, pożegnania, gesty wykonywane w takich okolicznościach).
Adaś jest dzieckiem bardzo społecznym, początkowo okazuje zawstydzenie, niepewność i w zależności od nastroju przełamuje nieśmiałość i sam pierwszy próbuje nawiązać kontakt ze znanymi, ale zapomnianymi, jak i nowymi osobami. Staramy się je odpowiednio poinstruować do nawiązania kontaktu, by dziecko miało czas na oswojenie się i zaakceptowanie towarzystwa.
Ponieważ jesteśmy świadomi tego, że właściwe rozumienie i przekazywanie emocji warunkuje prawidłowy związek emocjonalny między rodzicem a dzieckiem, a później między innymi członkami grupy społecznej, dbamy, a by wyraz naszej twarzy zawsze odpowiadał przekazywanym poprzez słowo emocjom. O adekwatności reakcji mimicznych pamiętaliśmy w czasie kojącego śpiewu podczas kolek w pierwszych miesiącach życia syna, ale także później, gdy trzeba było skarcić (stanowczo mówić nie wolno z odpowiednim gestem i mimiką) już starszego Adasia za przewinienie albo pochwalić za dobrze wykonane ćwiczenie itp.
Ponadto, wraz z mężem od początku przyjęliśmy zasadę wspólnego języka, tj. egzekwujemy jednakowe normy i wyznajemy te same wartości. Dzięki temu Adaś wie, że nie wymusi od taty tego, czego nie osiągnął u mamy i na odwrót. Zaskakujące jest to, jak łatwo można ulec tego typu pułapkom stawianym przez dziecko, które wraz z rozwojem potrafi być coraz bardziej wyrafinowane i przebiegłe – komentuje mój mąż. O taki sposób wychowania prosimy dziadków, którzy również, co jakiś czas, pomagają nam w opiece nad synem.
Nieszczęsne kolki pozytywnie wpłynęły na kształtowanie się przywiązania. Nieustanne noszenie Adasia, mimo sprzeciwu napotykanego ze strony środowiska medycznego [efn_note] Wysuwano m.in. argumenty typu: „Bo rozpuści pani dziecko”, „Przyzwyczai się i będzie pani je musiała nosić na okrągło”, a nawet „Niepotrzebnie pani go pobudza i wzmaga jego napięcie, nosząc, go na rękach. Niech leży sobie sam w łóżeczku”[/efn_note], kołysanie na rękach, delikatne huśtanie na piłce, kładzenie na swoim brzuchu, czyli „zabiegi” przynoszące tymczasowe ukojenie, a więc bliskość z synem, zapewniały mu poczucie bezpieczeństwa. Kontakt cielesny z Adasiem podczas karmienia piersią był dla mnie niezastąpionym przejawem miłości.
Z wiadomych przyczyn w początkowych miesiącach Adaś nie był świadomy czułych pożegnań i powitań, jakie odbywały się nad jego łóżeczkiem. Od około 6. miesiąca zaczęliśmy z mężem szczególnie dbać o odpowiednie wzorce rozstania i powrotu. Gest papa poparty początkowo zreduplikowaną sylabą pa, później zwrotem do widzenia, a po powrocie krótkie, ale serdeczne przytulenie syna i powiedzenie dzień dobry lub przedłużające się igraszki z dawno niewidzianym synem celebrowane były systematycznie z racji codziennych wyjść męża do pracy, moich okazjonalnych wyjść na studia czy do sklepu itp.
Rozwój społeczny dziecka objawia się na różnych płaszczyznach. Dziś już wiem, że rytmiczność funkcji biologicznych mojego dziecka, składowa temperamentu Adasia, cechuje regularność. Prawie od urodzenia bowiem syn jadł średnio co 4 godziny i spał o tych samych porach. Zaobserwowanie stałej powtarzalności tych czynności uniemożliwiały nam pojawiające się o różnych porach kolki, których objawy płacz, prężenie, grymas na twarzy, błędnie odbieraliśmy jako żądanie jedzenia lub zmęczenie i senność. Ponadto za radą pediatry i położnej wybudzaliśmy dziecko co 3 godziny do karmienia ze względu na niedowagę. Po miesiącu zrezygnowaliśmy z narzucania rytmu dziecku, a w miarę poznawania reakcji emocjonalnych i znaków sygnalizujących potrzeby fizjologiczne, dostrzegliśmy stały rytm snu i jedzenia syna.
Biorąc pod uwagę poziom aktywności syna, określiłabym go jako typ wyciszający. Jako noworodek, podczas snu rzadko zmieniał pozycję. Tak jest i dzisiaj. W pokoju potrafi dłuższą chwilę zająć się układanką lub klockami. Jest wytrwały, ale wynika to raczej z naszej pracy nad jego koncentracją. Gdy miał kilka tygodni zaczęłam z nim oglądać książeczki, wtedy czarno-białe, w twardej okładce, z twardymi stronami. Później kolorowe historyjki, które staram się omawiać z synem od początku do końca. Widząc oznaki znudzenia lub dekoncentracji, starałam się wziąć go na kolana, jego ręką pokazać na obrazku coś interesującego, a wcześniej nie dostrzeżonego, czy przewrócić stronę. W podobny sposób postępowałam, gdy syn niechętnie bawi się dłużej jedną zabawką lub gdy porzucał wykonywane czynności przed ich ukończeniem.
Względem wszelkich nowości (jedzenie, osoby, bodźce sensoryczne) zachowuje dystans, ale po czasie potrafi zaakceptować inne smaki czy nowe towarzystwo. Dziś bez problemu zostaje beze mnie z dziadkami, mężem lub przyjaciółmi, ale początkowo źle znosił moje wyjścia z domu. Nie najlepiej reagował także na zmiany w otoczeniu, ale z czasem przyzwyczajał się do nich. Widok obcych osób i miejsc nie budzi już większego sprzeciwu, do czego przyzwyczaiły go regularne wyjazdy do znajomych, spacery czy wycieczki do miejsc uczęszczanych np. przez duże grona turystów. Teraz Adaś chętnie poznaje nowych kolegów w każdym miejscu. Drobny problem sprawia mu długotrwały i duży hałas oraz intensywność docierających do niego bodźców. Stąd wszelkiego rodzaju huczne rodzinne spotkania (Święta Bożego Narodzenia) lub przyjacielskie odwiedziny w większym gronie (najczęściej to zebranie 4 par młodych rodziców z dziećmi) ograniczaliśmy do 2-3 godzin.
Jako noworodek nie bał się nagłych i gwałtownych dźwięków. Mogłam słuchać radia, sprzątać czy rozmawiać przez telefon, gdy spał. Obecnie zasypia w różnych miejscach (łóżeczko swoje, turystyczne u dziadków, kanapa rodziców) w określonej pozycji, tj. na boku, raczej w tylko w ciszy, podczas mojego spokojnego śpiewu lub przy dźwiękach ulubionej kołysanki.
Zmienić zachowanie Adasie, zainteresować go czymś nowym nie jest bardzo trudno. Syn potrzebuje jednak czasu lub odpowiednich argumentów, by np. współpracować podczas ubierania czy zmiany pieluchy. Akceptuje różne reguły, cierpliwie czeka na podanie posiłku.
Pomijając tygodnie kolek, czas intensywnego ząbkowania, dominującym nastrojem syna jest pogodne samopoczucie. Niezadowolenie pokazuje grymasem na twarzy lub chwilowym marudzeniem, rzadko długotrwałym płaczem i krzykiem. Pojękuje, gdy jest chory lub próbujemy przestawić jego rytm fizjologicznych czynności (ze względu na wyjazd itp.).
Z jednej strony Adaś jest pogodny, spokojny, skoncentrowany, gdy zaspokojone są jego potrzeby. Z drugiej jednak, to chłopiec wymagający (by nie użyć słowa roszczeniowy), wrażliwy, rozważny (unikam określenia lękliwy), który potrzebuje czasu, by przystosować się do nowej sytuacji, nowych osób, bodźców i doświadczeń.
Pamiętajcie, że każde dziecko jest inne, a przytoczone przykłady i porady są indywidualne i nie powinny być stosowane bez uprzedniej konsultacji specjalisty.