W czasach epidemii koronawirusa historia stworzona przez Céline Claire i Magali Le Huche okazuje się być źródłem licznych trafnych wniosków i refleksji. Obecny, tu i teraz, eksperyment z symboliczną bańką mydlaną, w tym wypadku przymusową izolacją od ludzi z równoczesnym zatrzymaniem “dziania się” świata wokół, bardzo szybko dał się nam we znaki i pozwolił odkryć na nowo wartość drugiej osoby. W jaki jeszcze sposób interpretować tytułową “Ciszę!” i historię głównego bohatera?
Na uniwersalizm czasu, miejsca i bohaterów historii składa się kilka elementów. Nieskonkretyzowany czas akcji – rzecz działa się kiedyś, może toczy się dokładnie teraz, najprawdopodobniej ma miejsce gdzieś każdego dnia. Anonimowe miejsce zdarzeń – w oddali czytelnik dostrzega zarys monumentalnych kopuł metropolii jakich wiele, nieopodal widać bezimienne miasteczko, okolice urokliwego rynku lub centralnego placu, wąskie uliczki, stylowe kamiennice, a wśród nich przeciętny dom – posprzątane mieszkanie bliżej nieokreślonego pana, któremu narrator nadał na imię Antoni. To zwyczajny, raczej starzejący się elegancki obywatel, w białej koszuli, w okularach, w starannie zaczesanej fryzurze.
Przedstawiona fabuła pozwala śledzić początkowo niezakłócony niczym, a wypełniony rytuałami poranek starszego pana. Dzień jak co dzień: kawa, czytanie gazety i błoga drzemka, która jednak zostaje przerwana.
Wzmagający się z minuty na minutę dramat wewnętrzny pana Antoniego (narastające napięcie daje się również odczuć w kolejno zmieniającej się scenerii jednej z głównych ulic miasteczka) szalenie poirytowanego szczekaniem psa, odgłosami bawiących się dzieci, ruchem ulicznym, czyli w jego mniemaniu przeraźliwym hałasem, skutkuje wybuchem nieposkromionego krzyku. Paradoksalnie więc główny bohater sam podnosi wrzawę, chcąc właśnie gwarem przywołać pożądaną ciszę, przywrócić upragniony porządek.
Na moment ruch uliczny ustaje, a ludzie nieruchomieją, słysząc uciszające larum sąsiada. Tylko jednak na krótką chwilę otoczenie pamięta o wyrażonej głośno (za głośno?) potrzebie pana Antoniego. Mieszkańcy wzajemnie się uciszają i ograniczają hałaśliwe czynności. Ta powściągliwość trwa jednak krótko. Po pięciu minutach wszystko wraca do normy, a ludzie zaczynają po prostu żyć.
Pan Antoni postanawia za wszelką cenę osiągnąć upragnioną i wieczną ciszę. Szuka pomocy u niepozornie nazywającego się “majsterkowicza” (przywołującego na myśl baśniową czarownicę lub czarnoksiężnika ważących tajemniczy eliksir), który spod lady oferuję mu drogi, ale, wedle jego zapewnień, skuteczny magiczny płyn.
Z jego pomocą tworzy dźwiękoszczelną bańkę. Tylko początkowo, jak można się domyślić, wprawia głównego bohatera w upragniony błogostan.
W dalszej historii czas okaże się mądrym, choć nieco srogim nauczycielem. Panu Antoniemu dane będzie doświadczyć różnego rodzaju emocji i stanów, które po dłuższej refleksji pozwolą odpowiedzieć mu na wiele fundamentalnych w życiu pytań:
Czy izolacja od świata, budowanie muru między ludźmi daje szczęście i może być źródłem jakiegokolwiek komfortu?
Co naprawdę dla człowieka jest źródłem spokoju, radości i życiowej równowagi?
Czy cisza może stać się ogłuszająca?
Jakie wartości okazują się być najważniejszymi w życiu?
Książka, mimo zdecydowanej przewagi obrazków, lapidarnego tekstu, okazuje się lekturą dedykowaną nie tylko najmłodszym.
W warstwie dosłownej dzieci śledzą historię pana Antoniego, jego zmagań z hałaśliwym światem. Tajemnicze, baśniowe i przez to nieprzystające do rzeczywistości elementy świata przedstawionego takie, jak magiczny płyn, cudowna bańka mydlana, mechanizm jej tworzenia i pękania, nie budzą dysonansu czy sprzeciwu w młodym czytelniku. Są raczej źródłem dodatkowego zachwytu, wartością naddaną lektury.
Z kolei dorosłym książka poprzez nieskonkretyzowanie czasu, miejsca i uniwersalizm bohatera daje szerokie i wieloaspektowe możliwości odczytania opowieści. Bańka mydlana to metaforyczny mur budowany między ludźmi, odgradzający ich od reszty świata, swego rodzaju izolacja na życzenie, a z drugiej strony również nieświadome oddalanie się od innych, zapominanie o potrzebujących, osamotnionych, cierpiących, niezważanie na czyjąś krzywdę.
Dzisiaj w czasach epidemii koronawirusa historia okazuje się być źródłem licznych trafnych wniosków i refleksji. Obecny, tu i teraz, eksperyment z symboliczną bańką mydlaną, w tym wypadku przymusową izolacją od ludzi z równoczesnym zatrzymaniem “dziania się” świata wokół, bardzo szybko dał się nam we znaki i pozwolił odkryć na nowo wartość drugiej osoby.
Melodia życia zazwyczaj komponująca się codziennie z dźwięków i hałasów, będąca metaforą toczącego się nieustannie życia na zatłoczonych ulicach miasta, za biurkami mieszczącymi się w niższych lub wyższych biurowcach, w kawiarniach, na placach zabaw, w parkach, w szkołach i przedszkolach, w kinach, w muzeach … okazuje się dziś wielką i nieosiągalną tęsknotą, marzeniem, życzeniem, pragnieniem, które kilka miesięcy temu wydawać się mogło błahą, niedocenianą wartością. To potrzeba bycia z ludźmi lub nawet obok nich, ochota na zwykły spacer, towarzyskie wyjście do teatru, rodzinne spotkania w większym gronie, nauka i praca wśród prawdziwych ludzi, nie ta zdalna, nie ta wirtualna i nie ta cyfrowa… Ta bezpośrednia, ta na wyciągniecie ręki, ta prawdziwa…Człowiek jest przecież istotą społeczną.
“Cisza!” Céline Claire i Magali Le Huche wydana w Polsce nakładem wydawnictwa Polarny Lis (książka szyta, posiada twardą oprawę z płócienną fakturą) zostawia czytelnika z wieloma pytaniami. Jest refleksyjna, wzruszająca. Uwrażliwia na samotność, cierpienie. Uczy empatii. Podkreśla wartość bliskości drugiej osoby, potrzebę bycia razem. Kolejna perełka w naszej biblioteczce.