Mamo, kiedy pojedziemy do babci? – Za tydzień. Tato, ile czasu zostanie u nas Kuba? – Całe popołudnie. Mamo, ile potrwa ta podróż?– Godzinę. Tato, ile będziemy jeszcze czekać do lekarza? – Chwilę. Ale to długo czy krótko?!
Z pozoru proste i codzienne pytania dziecka mogą wywołać wielką dyskusję. Dlaczego? Zakładam, że mało który 2-,3-,4-, a pewnie nawet i niejeden 5-latek bez komentarza pozostawi lakoniczną odpowiedź roztargnionego czy zabieganego rodzica, któremu mimochodem zdarzyło się tak właśnie – konkretnie udzielić informacji swojemu dziecku, nie zważając na jego percepcyjne możliwości zrozumienia jednej z ważniejszych zasad naszego istnienia w świecie – stałości, ale i przecież względności czasu, naszego trwania i przemijania wraz z upływem kolejnych minut, godzin, lat.
Czy całe popołudnie to wystarczający czas, by nacieszyć się zabawą z kolegą? Długo trzeba czekać na weekend u dziadków? Ile trwa ta przysłowiowa chwila czy minutka? Dyskusję z takimi pytaniami w roli głównej proponują odbyć Izabela Zięba i Urszula Palusińska – autorki lektury opublikowanej przez Wydawnictwo Dwie Siostry.
16 rozkładówek, 16 zdarzeń o różnej rozpiętości (1 minuta, 5 minut, 10 minut, 15 minut, 30 minut, 45 minut, 1 godzina, 1,5 godziny, 2 godziny, 3 godziny, 10 godzin, 1 weekend, 1 tydzień, 2 miesiące, 1 rok, 18 lat) i 16 sytuacji, na które czytelnik ma okazję popatrzeć z dwóch odmiennych perspektyw, a które dodatkowo uwikłane zostały w różne okoliczności.
10 minut. Tyle czasu Jaś wraca tramwajem ze szkoły do domu. Czy to długo, czy krótko? Krótko, gdy przez całą drogę opowiada z kolegą dowcipy, a długo, gdy bardzo chce mu się siku.
1 godzina. Tyle czasu potrzeba, żeby w piekarniku upiekło się pyszne ciasto. Czy to długo, czy krótko? Długo dla ciebie, jeśli z głodu burczy ci już w brzuchu, a krótko dla mamy, gdy zapomni o cieście i je przypali (często wtedy krzyczy, że to niemożliwe, żeby się tak szybko upiekło).
18 lat. Tyle musi czekać każde dziecko, aż będzie dorosłe. Czy to długo, czy krótko? Dla dziecka to bardzo długo, a dla jego mamy zawsze, ale to naprawdę ZAWSZE za krótko.
Każde zdarzenie to nie tylko punkt wyjścia do filozoficznej rozmowy z dzieckiem na temat względności czasu, w który jesteśmy uwikłani. Względności, dzięki której (albo przez którą) nasze życie jest sumą codziennych paradoksów.
5 minut dziecka w kolejce w oczekiwaniu na zjazd na ulubionej zjeżdżalni na placu zabaw, to zdecydowanie inne 5 minut dla mamy, która w największym napięciu obserwuje swojego malucha tłoczącego i przepychającego się na stromych schodach wśród reszty dzieci przed zjazdem na ślizgawce. Kwadrans w samochodowym korku zdenerwowanego, bo spóźnionego do pracy taty nie równy jest 15 minutom przedszkolaka pochłoniętego książką na tylnym siedzeniu. Itd., itd. Przykłady można mnożyć. Z dzieckiem!
Właśnie taką zabawę w aktywne czytanie proponuję swojemu dziecku, gdy sięgamy po raz kolejny po książkę „Czy to długo, czy krótko?”. Z moich ust pada konkretna rozpiętość czasu (np. 10 minut), wspólnie staramy się zdefiniować, co może tyle trwać (jaka konkretna czynność dziecka, jakie zajęcia, jaka aktywność), a następnie próbujemy określić z własnej perspektywy (rodzica i dziecka), czy to długo, czy krótko.
Np. 10 minut – tyle trwa przygotowanie porannej owsianki. Dla mnie to długo, bo zawsze rano jestem strasznie głodny (cytuję syna). Dla mnie to krótko, bo lubię przygotowywać Wam weekendowe śniadanie. Mam wtedy pewność, że jecie zdrowe rzeczy (moja odpowiedź).
Ponadto ogrom czasowych przykładów w książce może być okazją do zaznajomienia dziecka z zegarem, kalendarzem lub szerzej z linearnością, następstwem czasu w naszym życiu (minuty, godziny, dzień, noc, pory roku, lata). Można posiłkować się tarczami zegarowymi i kalendarzami zamieszczonymi w książce lub bawić się, wykorzystując własne zegary, zegarki i kalendarze wszelakiego rodzaju.
Warto przy tym zwrócić uwagę na kolejną „względność”. Np. jeśli już godzina to dla nas długo, to jak określić jej czas trwania względem dnia? Dzień do długo, ale biorąc pod uwagę miesiąc, ten jeden dzień nie wydaje się już taki długi. Takie czasowe psikusy.
Proponuję również inną zabawę inspirowaną wewnętrznymi okładkami książki.
Wybrane rozpiętości czasu z dookreślonymi aktywnościami dziecka można spróbować narysować na wydrukowanych i zalaminowanych tarczach zegarowych.
Warto porównywać zegarowy czas trwania takich aktywności, zaznaczając na przykład, że np. 30 minut zajęć gimnastycznych trwa tyle samo, ile zabawa z kolegą, choć może się nam wydawać inaczej. Po raz kolejny dochodzi się z dzieckiem do zaznaczonej w tytule wpisu względności czasu.
Wszystkie książki można podzielić na dwie grupy: książki na chwilę i na każdą chwilę – napisał John Ruskin. Ta zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. Zastanawiam się tylko, czy ta chwila moich dzieci z książką, będzie trwać długo czy krótko. Oby jak najdłużej.
Owocnej lektury!
Więcej o zegarku, czasie, przemijaniu znajdziecie w recenzji książki “Basia i zegarek”.