Współczesne baśnie to określenie jakim najkrócej scharakteryzowałabym wszystkie opowieści z serii OQO wydawnictwa TAKO. To najbardziej rozchwytywany zbiór książek w naszym domu. Dla kogo? Dla niemogących zasnąć maluchów, dla miłośników tradycyjnych bajek w ich nowoczesnej odsłonie, dla nieposkromionego buntownika nielubiącego nachalnego moralizatorstwa. Dla każdego.
Przymiotnik współczesne odnosi się nie tylko do autorów tekstów (w większości to hiszpańscy pisarze) oraz ilustracji (malarze z całego świata), ale przede wszystkim do samych tekstów, które są dzisiejszymi adaptacjami ustnie przekazywanych kiedyś opowieści. Z kolei nieskomplikowana konstrukcja zdarzeń, bliżej nieokreślony czas i miejsce akcji, motywy m.in. podróży, mędrca, walki dobra ze złem oraz prostota języka zbliża opowieści do znanych nam dobrze baśni.
tekst: Raquel Méndez
ilustracje: Helga Bansch
przekład: Sylwia Kopeć
wiek: 3+
Jedna z najpopularniejszych baśni dla dzieci po raz kolejny zyskuje nowy wydźwięk za sprawą prostych (ale z dbałością o szczegóły) i oryginalnych rysunków Helgi Bansch. Powtarzającym się elementem ilustracji są fragmenty gazet, które raz są drzewami, raz ramą okienną, innym razem drewnem do budowy domku i drewnem na opał.
Uwagę przyciąga również dbałość o niektóre (nie wszystkie) szczegóły – niedoprzeoczenia dla bystrego oka młodego czytelnika (np. matrioszka na półce w domu średniej świnki, narzędzia do pracy najstarszej świnki).
Baśń nabiera kilku nowych znaczeń – oczywiście przede wszystkim dzięki tekstom Raquel Mendez. Podkreślony zostaje, jak w oryginale, związek wieku i doświadczenia. Dorastanie, dojrzewanie, co krok zdobywane umiejętności czynią nas roztropniejszymi i pozwalają podejmować mądrzejsze decyzje i lepiej radzić sobie w życiu. Zaakcentowana została również ogromna wartość rodziny, która przychodzi z pomocą w biedzie.
Swoistym nowum okazuje się być wilk. Tutaj nie zjada świnek. Początkowo hardy stręczyciel zamienia się w gapę i fajtłapę. Wpada do kotła z gorącą wodą. Później z nadpalonym ogonem i czerwonym zadkiem, a więc obezwładniony i pozbawiony powagi, dostojeństwa (m.in. prze użycie w odniesieniu do niego określenia pupa, zadek), ucieka, skomląc i wyjąc.
tekst: Eva Mejuto
ilustracje: André Letria
przekład: Beata Haniec
wiek: 3+
Tradycyjna bajka portugalska za sprawą wydawnictwa TAKO wreszcie trafiła w ręce młodych polskich czytelników. Okazuje się być wielkim hitem. W naszej rodzinie również. To najczęściej czytana książka w 2. roku życia jednego i drugiego syna. Wciąż do niej wracamy.
Co sprawia, że jest tak lubiana?
Po pierwsze tekst, a więc wartki język i dynamiczna fabuła opowiadająca o losach babci, która wędrując na ślub wnuczki spotyka po drodze 3 głodne bestie. Staruszce udaje się przekonać monstra i czas jej zjedzenia ma odwlec się do mementu powrotu z wesela, kiedy to będzie grubsza. Na szczęście pomysłowość i humor wygrywają z czyhającymi na życie babci potworami.
Po drugie, w opowieści dostrzec można baśniowe elementy konstrukcyjne, czyli charakterystyczną introdukcję przedstawiającą główną bohaterkę, uniwersalne i bliżej nieokreślone miejsce akcji (Była sobie kiedyś staruszka,/ która mieszkała w domu na wsi), motyw podróży, układy trójkowe (3 wygłodniałe bestie, 3 spotkania zwierząt z babcią przed i po weselu) oraz potwory ucieleśniające ludzkie lęki, z którymi trzeba sobie poradzić, by przezwyciężyć słabości.
Po trzecie, wpadający w ucho rytmiczny, rymowany wiersz stylizowany na ludową piosenkę zapada dzieciom w pamięć. Jest jak zaklęcie, dzięki którym paskudne straszydła tracą swoją moc i zadziwione, zaskoczone i spłoszone zasypiają.
Dynia w wielu kulturach Indian z obu Ameryk ma w swojej symbolice pierwiastek boski. Dynia okazuje się więc genialnym (boskim prawie) rozwiązaniem, które pozwala przechytrzyć lwa, wilka i niedźwiedzia. W mniemaniu zwierzęcych bestii ma w sobie coś tajemniczego i nadprzyrodzonego, coś przed czym się musiały się ugiąć.
Po czwarte szata graficzna. Jesienna wyraźna kolorystyka, czyli dominacja pomarańczowych, brązowych i czerwonych barw, lekko przerysowane postacie, szczególnie kobiety – o męskich rysach twarzy i atletycznej budowie ciała oraz wyeksponowane twarze ludzkich i zwierzęcych bohaterów to charakterystyczne cechy ilustracji portugalskiego artysty.
tekst: Roberto Aliaga
ilustracje: Alessandra Cimatoribus
przekład: Beata Haniec
wiek: 2+
Do dziś książka ta towarzysz młodszemu synowi w łóżku podczas seansów czytelniczych przed snem. Zyskała sympatię dziecka dzięki uroczemu i nieśpiesznemu żółwiowi, którego przygotowania do zimowego snu mamy okazję obserwować.
Cały szereg wieczornych rytuałów (ubieranie piżamy, mycie zębów, wyklepywanie poduchy) dobrze znanych młodym czytelnikom sprawiają, że łatwo utożsamiają się oni z bohaterem. Ale nie tylko o kłopotach ze spaniem jest ta bajka. Historia o żółwiu kieruje uwagę naszych dzieci na potrzebę wypoczynku, snu, ciszy.
Dzierlatka, świstak i pająk zostawiają dla swojego przyjaciela pod drzwiami prezenty, które maja umilić mu czas zimowego snu. Jednak to lew obdarza go najbardziej oczekiwanym podarkiem – ciszą, dzięki której może spać.
Znakomitość bajki tkwi również w warstwie językowej. Dostrzec można w niej to, co dzieci lubią najbardziej: liczne rymowane wersy, wyliczenia oraz powtarzalne melodyjne frazy, które niczym refren w piosenkach zapadają w dziecięcą pamięć.
A ilustracje? Majstersztyk, zerknijcie sami.
tekst: Marisa Núñez
ilustracje: Helga Bansch
przekład: Beata Haniec
wiek: 2+
Tę pozycję bez obaw można czytać już z ogarniętymi niespełna dwulatkami.
Prosta fabuła opowiada o kurczaczku, który zbierając chrust potrzebny do rozpalenia ognia w piecu na pyszną babkę, spotyka Kota Hunctwota. Kukuryk uchodzi z życiem tylko dlatego, że obiecuje pół babki oddać swojemu niedoszłemu oprawcy. Nie dotrzymuje jednak słowa. Łakomstwo bierze górę.
Wtedy pojawia się Kot Hunctwot i jak ostrzegała wcześniej mama: miauknie trzy razy/ i połknie Cię w lot.
Strach Kukuryka (ale uwaga – i małych czytelników) wzrasta z każdą, trzykrotnie wypowiedzianą przez kota kwestią:
MRAUU…!
Jestem Kot Huncwot.
Czuję tu kurczaczka,
więc połknę go w lot!
Napięcie sięga zenitu, gdy kot wkłada łapę do garnka, w którym schował się Kukuryk i jego mama.
Na szczęście wszystko kończy się dobrze. Nagłe kichanie kukuryka powoduje, że garnek rozprysł się tysiąc kawałków (sytuacja przypomina burzenie domków świnek ze znanej dzieciom bajki, tyle, że tym razem mamy do czynienia z odwrotną sytuacją – to zły zwierz bierze łapy za pas po tym, jak obrywa częścią zdmuchniętego schronienia nękanych przez siebie zwierząt).
Morał podany zostaje na tacy:
Kukuryk, który zrozumiał,
że nie można zjadać wszystkiego sam,
przekroił babkę na dwie części i …
Mniam, mniam!/
Mniam, mniam!/
Pół da mamie, pół zje sam!
Bez nadętego moralizowania bajka przypomina najmłodszym o tym, o czym na co dzień zapominają: trzeba uczyć się dzielić, mimo że jest to trudna sztuka, warto korzystać z rad bardziej doświadczonych i należy dotrzymywać obietnic.
Język bajki jest bardzo prosty, wiersz rytmiczny, a miejscami również rymowany, z licznymi powtarzającymi się onomatopejami (kocim MRAU, kurczaczkowym APSIK i MNIAM) oraz regularnie powracającymi wersami.
Po raz kolejny ilustracje Helgi Bansch współgrają z tekstem, dynamizują fabułę, a miejscami grają pierwsze skrzypce w budowaniu napięcia (moment wkładania kociej łapy do garnka, w którym schowany jest Kukuryk wraz z mamą).
tekst: Charo Pita
ilustracje: Madalena Matoso
przekład: Beata Haniec
wiek: 3+
Niecodzienne ilustracje portugalskiej artystki Madaleny Matoso sprawiły, że książka znalazła się w naszym domu. Dalekie od ideału kształtnej kreski ołówka lub pędzla patchworkowe ilustracje imitują dziecięce kolaże. Pełne są szczegółów, niesamowitych drobiazgów – widzimy kilka rodzajów ciast, ciasteczek i pieczywa w kawiarni odwiedzanej przez głównego bohatera czy różne odmiany ryb w sklepie rybnym.
Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie jest możliwość uchwycenia emocji na papierowych twarzach bohaterów – obserwujemy radość Oskara witającego się z ciocią, zakłopotanie spowodowane płaczem trzymanego na rękach niemowlęcia, podziw na widok karmionego piersią dziecka. Szata graficzna może zainspirować dzieci do plastycznych eksperymentów.
Opowieść dotyczy Oskara, który postanowił odwiedzić ciocię Elizę. Kobieta zostawiła niemowlę pod opieka młodego bratanka/siostrzeńca i udała się na zakupy (nie czas i miejsce na ocenę postępowania młodej mamy :)). Niestety niemowlę zaczęło płakać. Kołysanie, noszenie na rękach, śpiewanie kołysanek nie pomogło. Chłopiec postanowił nakarmić dziecko, lodówka była jednak pusta. Zaradny Oskar włożył dziecko do wózka i ruszył w poszukiwaniu jedzenia. Trafił kolejno do: cukierni przyjaciela Dominika, ogródka Ewki, gospodarstwa Mikołaja, sklepu rybnego Alinki i sklepu mięsnego pana Marcinka. Nigdzie nie znalazł niczego, czym mógłby nakarmić niemowlę. Wrócił więc do domu, a tam z opresji pomógł mu wyjść doświadczony i mądry dziadek Andrzej. Poszedł po ciocie i wtedy zaczęły się dziać czary. Niemowlę karmione piersią przestało płakać.
Karmienie piersią urasta tu do rangi tytułowych czarów. Dla współczesnego młodego człowieka ta strona macierzyństwa jest już coraz mniej owiana tajemnicą, między innymi dzięki takim książką jak ta, która na pewno wywoła falę pytań.
Owocnych rozmów z Waszymi dziećmi. Nie zapomnijcie zerknąć na ostatnią okładkową stronę w środku książki. Zobaczycie więcej przykładów matek karmiących.
tekst: Roberto Mezquita
ilustracje: Bernardo Carvalho
przekład: Filip Łobodziński
wiek: 2+
Historia jest bardzo prosta, dlatego też bez obaw można ją czytać z dwulatkiem. Oto kogucik i kurka spacerując poza gospodarstwem natrafiają na drzewo orzechowe. Tytułowy bohater pospiesznie i bez opamiętania zajada się smakołykami aż w końcu jeden z nich staje mu w gardle. Na szczęście z pomocą przychodzi mu kurka, która pędem biegnie do gospodyni i relacjonuje całe zajście:
Kogutek się dusi,
Złapać tchu nie może,
Bo w gardle mu utkwił
Taki wielki orzech.
Do studni po wodę idźmy co sił,
By biedny kogutek oddychaj i żył.
Szybko wpadający dzieciom w ucho miarowy refren wzbogacany kolejnymi wersami powraca za każdym razem, gdy do pomocy przyłącza się kolejny przyjaciel. I tak pani gospodyni, aby iść po wodę musi mieć wełniane trzewiki. Swoją wełnę podaruje jej owca, jeśli tylko kowal zdobędzie drewno, dzięki któremu na ogniu wykuje nożyce potrzebne do ostrzyżenia. Swoje drewno daruje im dąb. Skoro jest drewno, będą też nożyce, a dalej wełna, buciki i upragniona woda dla kogucika. I tak dzięki dębowi, kowalowi, owcy, szewcowi, pani i kurce kogutek został uratowany.
Ciekawą okazuje się być zastosowana w opowieści a częsta w literaturze dla dzieci kompozycja przypominająca rozwijanie (gdy do akcji włączają się zależni od poprzednich bohaterowie), a później zwijanie włóczki.
Poświęcenie przyjaciół dodatkowo wyeksponowane zostało na ilustracjach. Szczególną uwagę artysta poświęcił najważniejszej wiernej towarzyszce koguta. Wyjaskrawiona względem reszty różowa kurka pojawia się na każdej stronie książki. To ona stojąc wśród całej trzody oznajmia gospodyni tragiczną wiadomość, to ona z kowalem jedzie wozem do lasu po drewno, to ona na swoich „barkach” nosi je do wozu, to ona towarzyszy kowalowi podczas wykuwaniu nożyc, to ona na stercie wełny mknie do szewca, to ona siedząc na ramieniu gospodyni biegnie z nią po wodę i to wreszcie ona, wtulając się w ramiona kogucika, nasłuchuje jego piania.
Piękna, prosta historia o skutkach łakomstwa, o poświęceniu przyjaciół, a według mnie i o miłości.
Kolejne recenzje sześciu książek z serii OQO już wkrótce.
Pingback: 100 książkowych serii, które uwielbiają moje dzieci - Przystanek Rodzinka