“Coś i nic” oraz “Prawy i Lewy” dwie książki zgranego duetu, czyli autorki Anny Paszkiewicz i ilustratorki Kasi Walentynowicz przyciągają czytelników zaskakującymi połączeniami. Po pierwsze: abstrakcyjne pojęcia lub zanimizowane rzeczy, czyli skontrastowani charakterologicznie i wizualnie bohaterowie osadzeni zostają w jakże dobrze znanych doświadczeniu dzieci codziennych realiach, miejscach i sytuacjach. Po drugie: nieuchwytność gatunkowa prostych opowieści, lapidarna narracja zaskakująco sprzyja jasno rysującym się przesłaniom dwóch historii. Po trzecie krótki, ale nasycony wyjątkowo nośnymi językowymi zdaniami, tekst współgra z mocną i wyrazistą kolorystycznie warstwą graficzną książek.
Obie historie niełatwo jednoznacznie zakwalifikować do konkretnego gatunku literackiego. Przypominają dawne ustnie przekazywane gawędy, bardziej lub mniej enigmatyczne umoralniające opowiadania, żartobliwe anegdoty o pojedynczych osobach lub incydentach i sytuacjach, bajki z animizowanymi bohaterami m.in. przedmiotami (buty) i abstrakcyjnymi pojęciami (coś, nic), mniej moralistyczno-dydaktyczne a bardziej symboliczne przypowieści, historie próbujące w formie folklorystycznych podań czy w małym lub większym stopniu fantastycznych baśni tłumaczyć ogólnie przyjęte normy i wzorce postępowania. Gatunkową cechą wspólną wymienianych utworów charakterystyczną dla opowieści “Lewy i prawy” i “Coś i nic” jest podporządkowanie fabuły (rozwijanej w krótkiej i zwięzłej narracji) konkretnemu, czytelnemu przekazowi dotyczącego uniwersalnych i życiowym prawd. Historiom daleko na szczęście do tendencyjnych noweli czy umoralniających bajek. Konkluzje i wnioski nie padają dosłownie, ale czytelnik bacznie śledzący niedosłowne historie współtworzone ilustracjami pełnymi wyraźnych kolorów, wychwyci jasny autorski przekaz.
I tak w “Coś i Nic” historia tytułowych bohaterów celowo konfrontowanych ze sobą przybliża mechanizm (finalnie zdyskredytowany, aczkolwiek powszechny) budowania poczucia pewności siebie, swojej wyjątkowości i wiary w moc sprawczą głównie na podstawie cudzych opinii, sądów ludzi nas otaczających, autorytetów, szerzej znanych, lubianych, ale też często, jeżeli nie częściej, nieprzychylnych nam osób. W efekcie brak samoakceptacji, nieśmiałość, a co najważniejsze uzależnianie swoich działań, myśli, sposobu patrzenia na świat i siebie od subiektywnych, nierzadko krzywdzących społecznych osądów rodzi większe słabości.
Celowo niedookreślony przez treść historii, ale i abstrakcyjnie malowany wizerunek “Nic” (“Nigdzie nie mieszkało i nic dla nikogo nie znaczyło. W dodatku było małe, chude i niemal zupełnie przezroczyste. Zawsze samotne, zaszywało się w kącie, ze smutkiem obserwując świat i ludzi. Z żalem słuchało tego, co o nim mówiono.”) początkowo dosłownie maleje i kurczy się nasłuchując oceniających go rozmów i opinii.
– Znów niczego nie widzę – oznajmił z rozdrażnieniem siwy staruszek, przecierając zaparowane okulary.
– Nic tu nie ma! – wołały rozżalone dzieci, zaglądając, do naprawdę głębokiego dołu, który ekipa budowlańców pozostawiła na obrzeżach podwórka.
– Nic z tego nie będzie…- stwierdzał zniechęcony malarz, oceniając efekty swojej pracy.
– Nic nie rozumiem…- martwił się chłopiec, gdy pani od matematyki tłumaczyła dzieciom bardzo trudne zadanie.
Włożone w usta przypadkowych bohaterów trafne zwroty w formie zdań pozwalają zbudować czytelnikowi (właściwie narzucają mu) jednoznaczny obraz tytułowego “Nic” jako osoby, rzeczy, pojęcia niezauważalnego lub nieobecnego, którego może faktycznie nie ma, bo nie jest dostrzegalny (zdania dziadka przecierającego zaparowane okulary i dzieci oglądających budowlany wykop), który nie ma wartości, nie jest niczym cennym lub godnym uwagi (zdanie malarza o namalowanym przez siebie obrazie), jednocześnie trudnym do zrozumienia (zdanie chłopca uczestniczącego w lekcji matematyki).
Słowa mają zadziwiającą moc (to kolejne, choć ściśle związane z poprzednim, przesłanie historii). Mogą ranić, o czym jako pierwszy przekonuje się “Nic”, ale i uskrzydlać. O tej drugiej, inspirującej i pokrzepiającej roli głośno wypowiadanych pochwał, na początku historii przekonuje się również mgliście charakteryzowane i malowane “Coś” (“Ono było naprawdę ważne. Okrągłe, duże i bardzo z siebie zadowolone, zawsze znajdowało się w centrum wydarzeń i budziło sensacje.”).
– Na pewno coś widziałem! – chwalił się szczęśliwy astronom po tym, jak ujrzał tajemniczy obiekt, który przeleciał nad miastem.
– Coś takiego! – wołała z radością pewna pani, bez trudu mieszcząca się w sukienkę, której nie nosiła od lat.
– To było coś niesamowitego! – ogłaszała w radiu znana podróżniczka, powróciwszy z dalekiej wyprawy.
– To naprawdę coś! – stwierdzał jakiś mądry krytyk po obejrzeniu filmu, na którym tylko on jeden nie zasnął.
“Coś” wyłaniające się z powyższych opinii jest czymś bliżej nieokreślonym, nie do końca pewnym, ale czymś, co budzi nadzieję lub jest zapowiedzią czegoś niezwykłego i wartego uwagi (zdanie astronoma, podróżniczki powracającej z wyprawy i krytyka filmowego), jednocześnie niespodziewanym, choć wymarzonym, przynoszącym satysfakcję (zdanie pani tracącej kilogramy na wadze).
Wizerunki tytułowych bohaterów na skutek przypadku (wydarzenia bliskiego doświadczeniom dzieci) ulegają diametralnej zmianie, można rzec nawet – zamianie. Co stanie się z pewnym siebie “Coś”? W jaki sposób małemu i niepozornemu “Nic” uda się odkryć swoją wartość? Prozaiczny incydent, trafne, dodatkowo graficznie wyeksponowane, językowe sformułowania bohaterów będących świadkami owej sytuacji pozwolą na nowo zbudować obraz “Coś” i “Nic”.
Z kolejnej historii również animizowanych bohaterów – tym razem pary butów należących do Madzi, rezolutnej, ruchliwej dziewczynki, będącej najprawdopodobniej w wieku przedszkolnym, płynie jasny przekaz dotyczący różnic (ludzkich) charakterów, odmiennych potrzeb, nade wszystko szczęścia, które każdy ma prawo pojmować w inny sposób, ponadto mówić o tym otwarcie i oczekiwać tolerancji indywidualnych opinii, odmiennego światopoglądu ze strony innych.
Tytułowa para bohaterów skonfrontowana już nawet poprzez nazywające je określenia (“Prawy”, “Lewy”) urzeczywistnia wyrazistą sprzeczność charakterów, temperamentów i życiowych postaw.
Prawy jest pedantem, czyściochem, nie w smak mu dziecięce spacery po błocie i kałużach. To równocześnie domator, doceniający spokój, wygodę, ale i oczywiście czystość i porządek, więc z utęsknieniem spoglądający na szafkę na buty.
Lewy to z kolei niepoprawny optymista oraz żądny przygód (czyli błota, kałuż, kurzu, przeszkód) i niekończących się wędrówek eksplorator.
Diametralnie odmienne punkty widzenia bohaterów, poróżniające ich życiowe postawy odzwierciedlają ilustracje, które kolorystycznym kontrastem podkreślają antynomię charakterów, osobowości i światopoglądów Prawego i Lewego.
Co ciekawe, zmieniająca się kolorystyka czcionki (niebieska przynależna wypowiedziom Lewego, zielona zarezerwowana dla Prawego) pozwala łatwo zidentyfikować bohaterskie postawy, dodatkowo koreluje z barwą sznurówek butów.
Do opozycyjnie zestawionych i nieustannie dyskutujący ze sobą bohaterów dołącza trzeci – elegancki pantofelek. Dzięki niemu Lewy i Prawy mają możliwość spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. W jaki sposób włączający się do rozmowy nowy but sprawi, że pozostali współtowarzysze zaakceptują cudze odmienności oraz docenią i spróbują przyjąć dotychczas pomijaną optykę kogoś obok nas?
“Coś i Nic” oraz “Prawy i Lewy” do kupienia na stronie Wydawnictwa Widnokrąg.
Dostępność w bibliotece sprawdzić można tutaj.
Na stronie Wydawnictwa znajdują się opracowane scenariusze lekcji-zajęć dla szkół i bibliotek rozwijające kreatywność, wyobraźnię, pomagające odczytywać, nazywać i wyrażać własne emocje. Można je bezpłatnie pobrać tutaj.
Jeśli szukacie innych książek, w których tekst i ilustracje są tak samo ważne, jak w “Coś i Nic” oraz “Lewy i Prawy”, znajdziecie je na Przystanku Rodzinka pod hasłem picturebook.