Czy wydana w 2019 roku w Polsce przez Wydawnictwo Zakamarki książka “Chłopiec, dziewczynka i mur” zachwyca w podobnym wymiarze jak pozostała poetycka i prozatorska twórczość Ulfa Starka? Czy również pozostaje z czytelnikiem na dłużej, stając się punktem odniesienia dla światopoglądowych ocen, etycznych refleksji, a nawet i politycznych rozważań?
Naszą czytelniczką przygodę z Ulfem Starkiem rozpoczęliśmy kilka lat temu lekturami serii “Cynamon i Trusia” żartobliwie filozofując o pępku, nosie i innych częściach ciała, odkrywając, nazywając i oswajając emocje bliskie każdemu dziecku oraz poznając zmieniającą się przyrodę na przestrzeni czterech pór roku. Jakiś czas później część twórczości prozatorskiej szwedzkiego pisarza (“Jak mama została Indianką“, “Jak tata się z nami bawił” oraz “Jak tata pokazał mi wszechświat“), charakteryzująca się przyjęciem dziecięcej perspektywy, nieudawanym humorem, zderzeniem wyobrażeń świata dorosłych i dzieci, skradła na długo naszą uwagę. Wreszcie z niespełna czteroletnim synem odważyłam się sięgnąć po poruszającą, bardzo emocjonalną historię opowiadającą o przyjaźni, życiu i śmierci – “Czy umiesz gwizdać, Joanno?“.
“Chłopiec, dziewczynka i mur” (tł. Katarzyna Skalska) powstała w duecie z Anną Höglund jakiś czas po wspólnie odbytej podróży do Palestyny. Tytułowy mur nie zostaje w książce nazwany murem bezpieczeństwa lub barierą antyterrorystyczną, jak nazywają go władze Izraela, ani nawet murem apartheidu lub murem separacyjnym, czyli wyrażeniami jednoznacznie oceniającymi działania władz jako naruszające międzynarodowe prawo i etyczne dekrety. Wydawać by się mogło, że tym samym autorzy wprost nie opowiadają się po żadnej ze stron skłóconych narodów. Historia opowiedziana w książce ma jednak jednoznaczny wydźwięk.
Nieskonkretyzowane miejsce i czas wydarzeń, brak jednoznacznych odniesień do sytuacji politycznej Izraela i Zachodniego Brzegu Jordanu, czyli konfliktu etniczno-terytorialnego, daje bardzo szerokie i uniwersalne możliwości odczytania opowieści, niekoniecznie obarczone politycznymi asocjacjami, dalekimi pojmowaniu przez najmłodszych czytelników. Mur będący tłem fabularnych rozwiązań i bohaterskich przemian odczytać można wielorako – jako metaforę podziałów, dyskryminacji, ksenofobii, nietolerancji, separacji, wykluczania i barier.
Warstwę symboliczną można poszerzać o kolejne elementy.
Kalectwo jednej z bohaterek to kolejny rodzaj ograniczeń, jakie narzucają sobie ludzie, bariera, która okazuje się być zakorzeniona w umysłach innych, nie w samej poszkodowanej. Inwalidztwo Sulafy nie studzi jej młodzieńczego zapału, w wyobraźni, poezji, braterskiej miłości odnajduje siłę.
Owoc pomarańczy będący namiastką utraconego miejsca, symbolizuje tęsknotę za utraconym światem, marzenia. Jej pestki to z kolei zapowiedź czegoś nowego, nadzieja na lepsze jutro.
W warstwie dosłownej zarysowane zostają losy czteroosobowej rodziny wysiedlonej z domu. Obecne miejsce zamieszkania (barak z połatanym dachem), otoczone surowym, szarym i ponurym murem, znajduje się w jego cieniu i kontrastuje z niebieskimi drzwiami i ościeżnicami ich dawnego domu, gajem dorodnych i soczystych pomarańczy, oliwek, idyllicznym zapachem jaśminu i leczniczą wonią tymianku, brzęczeniem pszczół, wodą z ogrodowej studni kojącej pragnienie.
Zderzenie dwóch tak różnych miejsc, opisane i wymalowane ich różnice potęgują tęsknotę za tym, co było dawniej, co było własne, za wolnością, szczęściem, nawet za prozaicznym śmiechem, który obecnie przybiera formę kaszlu lub tylko biernego uśmiechu.
Adham i Sulafa uśmiechają się.
Nie śmieją się.
Ale się uśmiechają.
Pierwsze strony książki pozwalają poznać rodzeństwo – Adhama i Sulafę, ich codzienne życie w wyjątkowych okolicznościach, niełatwych warunkach, w jakich przyszło im dorastać i żyć, ale i pragnienia, dzięki którym udaje się im zachować pozory normalności (zabawy z psem i piłką, później ćwiczenia skakania wzwyż, a nawet pisanie wierszy).
Pewnego razu podczas takich zabaw Sulafa zdradza bratu swoje pragnienie – chciałaby pomarańczę z ich dawnego ogrodu. Jej pragnienie, w ówczesnych realiach, wydaje się być utopijnym marzeniem. Wypowiedziana na głos tęsknota staje się dla Adhama nadrzędnym celem wszelkich działań – postanawia zdobyć dla siostry upragniony owoc. Od tamtej chwili dni rodzeństwa wypełnione zostają przygotowaniami do wyprawy za mur. Siostra dopinguje brata w początkowo powziętym planie, czyli ćwiczeniach skoków wzwyż, dzięki którym pragnie przeskoczyć mur. Pomysł okazuje się nierealny, ćwiczenia nadaremne. Zdeterminowany Adham decyduje się na niebezpieczną wyprawę za mur przez jedną z bram strzeżonych przez strażników…
W jaki sposób uda się mu dostać do utraconego miejsca? Czy dom i ogród nadal tam są? Czy prawdziwy dziecięcy śmiech znowu zagości w życiu rodzeństwa? Czy w ich sercach i ogródku zakwitnie nadzieja?
Oszczędna w słowa narracja, będąca rzeczową relacją kolejno następujących po sobie zdarzeń, z wplataną dyskretnie poezją, nabiera sugestywności.
Proste, imitujące dziecięce obrazki, ilustracje, w których surowe, smutne i blade twarze ludzi grają największe znaczenie, zwracają czytelniczą uwagę na emocje bohaterów, budują równocześnie niepowtarzalny melancholijny nastrój.
Wzruszająca historia z ziarnem nadziei – do kupienia tutaj.